Vahap Toy mamił obietnicami budowy pod Białą Podlaską wielkiego lotniska i polskiego Las Vegas. Teraz Andrzej Lewartowicz, prezes spółki Port Lotniczy, obiecuje lotnisko pod Lubartowem, a tam wojewódzkie boeingi i wojewódzką tanią linię lotniczą. Jest już nawet nazwa: "East Wing”.
Spółka powstała przed miesiącem. Utworzyły ją województwo i kilkanaście samorządów miast, gmin i powiatów Lubelszczyzny. Najwięcej udziałów ma mieć województwo. Celem spółki jest budowa pasażerskiego lotniska w Niedźwiadzie - 40 km od Lublina. Na razie jednak nie wykupiono nawet gruntu pod pasy startowe. Mimo to Lewartowicz jest przekonany, że Lubelszczyzna w 2008 roku będzie miała swoje lotnisko.
Jego pomysły nie wszystkich przekonują. - Już raz przerabialiśmy Las Vegas na Lubelszczyźnie - mówi jeden z radnych sejmiku. - Będę się cieszył, jeśli w ogóle uda się wybudować lotnisko.
W to, że port lotniczy powstanie wierzy Henryk Makarewicz, marszałek województwa. Ale pomysł prezesa na tanie linie lotnicze nawet jego zaskoczył. - Nie poznałem jeszcze koncepcji inwestycyjnych pana Lewartowicza - przyznaje Makarewicz. - We wtorek zbiera się Rada Nadzorcza spółki, wtedy dowiem się czegoś więcej. Być może pomysł pana prezesa jest dobry, ale trudno mi cokolwiek teraz powiedzieć. Nie jestem prorokiem.
Lewartowicz jest przekonany, że plany zrealizuje. - Potrzebny jest operator, który zagwarantuje zabezpieczenie finansowe dla linii lotniczych. Tylko niech samorządy wysupłają ze swoich budżetów 4 mln zł, żeby kupić ziemię pod lotnisko.
- Trzeba wejść z tanimi liniami, bo inaczej kto z tego lotniska będzie latał - dodaje Marian Starownik, starosta lubartowski. - Jak Kowalski spod Lublina będzie mógł ciocię w Szczecinie za 50 zł odwiedzić, to wiadomo, że poleci samolotem, a nie będzie się tłukł koleją.
W tegorocznym budżecie województwa na lotnisko radni przewidzieli 125 tys. zł. To na objęcie akcji w spółce. Wybudowanie portu lotniczego ma kosztować 400 mln zł.