Szpitalne oddziały ratunkowe są paraliżowane przez pijanych pacjentów. Lekarze skarżą się, że nie mogą ich odsyłać do izby wytrzeźwień, bo nie mają takiego prawa
Dziennie na nasz SOR trafia 120-150 pacjentów. Ale tylko 30 proc. to osoby, które rzeczywiście powinny się tu znaleźć. Wśród pozostałych 70 proc. są m.in. osoby pod wpływem środków odurzających oraz alkoholu – mówi Gabriel Maj, dyrektor wojewódzkiego szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Za obsługę takich pacjentów szpital płaci ponad 700 tysięcy złotych rocznie. W większości to osoby nieubezpieczone w NFZ, więc wystawiamy im faktury. Ale niewielu je płaci.
– Ci pacjenci przywożeni są karetką, z założenia są zatem w stanie zagrożenia życia. Można sobie łatwo wyobrazić, jak reagują ludzie, którzy czekają u nas kilka godzin z ogromnym bólem i widzą, że w pierwszej kolejności przyjmowane są osoby pod wpływem alkoholu – dodaje Leszek Stawiarz, który kieruje szpitalnym oddziałem ratunkowym przy Kraśnickiej.
Dodaje, że to także wpływa na problemy kadrowe. – Ludzie mają dość i rezygnują z pracy. Dotyczy to zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek – mówi Stawiarz.
Lekarze podkreślają, że brakuje regulacji prawnych, które umożliwiłyby im odsyłanie osób pod wpływem alkoholu do izby wytrzeźwień, która od blisko dwóch miesięcy działa w Lublinie.
– W związku z tym takie osoby muszą trzeźwieć u nas, zajmując łóżko i narażając innych pacjentów oraz personel na różne ekscesy. Zdarza się, że musimy wzywać ochronę – podkreśla Marian Przylepa, dyrektor SPSK 4 w Lublinie.
Zdaniem lekarzy, należy jak najszybciej poprawić prawo, a także otworzyć kolejne izby wytrzeźwień. – Miejsce pijanych nie jest w szpitalu – tłumaczą.
Zarówno policja, jak i straż miejska może zabrać z ulicy osobę pod wpływem alkoholu do izby wytrzeźwień, ale tylko w przypadkach, jeśli stwarza zagrożenie dla siebie lub innych osób, jest agresywna i musi być odizolowana do momentu wytrzeźwienia. Określa to rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie organizacji izb wytrzeźwień.
Od 28 kwietnia do 20 czerwca do lubelskiej izby wytrzeźwień trafiły 474 osoby, w tym 411 mężczyzn i 63 kobiety. Najwięcej jest 30–40-latków (116 mężczyzn i 20 kobiet) oraz powyżej 50 lat (143 mężczyzn i 20 kobiet).
– W tym czasie nie przyjęliśmy 30 osób m.in. z powodu spożywania alkoholu niewiadomego pochodzenia lub zagrożenia życia. Te osoby trafiły do najbliższego szpitala z SOR-em, w tym przypadku do SPSK 4 lub na Kraśnicką, bo tam jest toksykologia – mówi Adam Małdoch, zastępca dyrektora Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie, które prowadzi izbę. – W przypadku osób małoletnich mamy obowiązek powiadomić o tym prawnego opiekuna oraz sąd rodzinny. Jeśli ktoś trafi do nas więcej niż trzy razy, kierujemy sprawę do komisji do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych.
• Funkcjonowaniu szpitalnych oddziałów ratunkowych było poświęcone niedawne posiedzenie Społecznej Rady ds. Ochrony Zdrowia działającej przy wojewodzie lubelskim. Wzięli w nim m.in. udział dyrektorzy lubelskich szpitali, w których działają SOR-y oraz lekarze kierujący tymi oddziałami. Wszyscy skarżyli się na przepełnienie, m.in. z powodu osób nietrzeźwych.