22-letni Michał Rejak zginął tragicznie na budowie we Włoszech. Choć miał przy sobie dowód osobisty, władze zwlekały z poinformowaniem rodziny o tragedii.
W minioną środę do domu ojca chłopaka w Łańcuchowie zapukało dwóch policjantów. Powiedzieli, że 4 sierpnia jego syn zginął tragicznie na budowie we Włoszech. - Michał tyle czasu przeleżał w kostnicy i nikt nas o tym nie powiadomił... - Sławomir Rejak chowa twarz w dłoniach.
Wiadomość o śmierci Michała dotarła z Komendy Głównej Policji w Bari do polskiej ambasady w Rzymie 27 sierpnia, aż 3 tygodnie po tragicznym zdarzeniu. Tam sprawdzono dane chłopaka i dwa dni później poinformowano Lubelski Urząd Wojewódzki. - Natychmiast zawiadomiliśmy komendę policji w Łęcznej, by skontaktowali się z rodziną - mówi Małgorzata Trąbka, rzecznik wojewody lubelskiego. Policjanci od razu pojechali do ojca.
Dlaczego Włosi zwlekali? Jak dowiedzieliśmy się w Ambasadzie RP w Rzymie, nie mieli problemów z identyfikacją ciała. Tragicznie zmarły miał przy sobie dowód osobisty. - To ewidentne zaniedbanie - przyznaje Anna Wojtulewicz z Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Rzymie. - Wystąpiliśmy do władz włoskich o wyjaśnienie tej sprawy. Mają pociągnąć winnych do odpowiedzialności.
Michał Rejak niejednokrotnie wyjeżdżał za granicę, żeby zarobić. Ostatni raz latem ubiegłego roku. Powiedział ojcu, że będzie szukał pracy w Holandii albo we Włoszech. - Zadzwonił do mnie kilka miesięcy temu. Powiedział tylko: "Nie szukajcie mnie, jestem poza Polską, pracuję.” - wspomina Sławomir Rejak. I dodaje: Miał dziwny głos, odniosłem wrażenie, że nie może mówić. To była nasza ostatnia rozmowa. Straciłem z nim kontakt.
Według włoskiej policji Michał zginął tragicznie po upadku z dźwigu na budowie. Świadkami zdarzenia miało być dwóch policjantów, bo budowa jest tuż przy komendzie.
- Michał miał lęk wysokości, skąd więc znalazł się na dźwigu? Dlaczego Włosi ukrywali to tak długo? - mnoży pytania ojciec.
Pan Sławomir 25 lat przepracował pod ziemią w Bogdance. Teraz jest na emeryturze i sam wychowuje młodszego syna. - Załatwiam formalności, żeby sprowadzić ciało Michała do Polski. To będzie kosztowało ok. 15 tys. zł - wylicza.
Koledzy górnicy natychmiast pospieszyli panu Sławomirowi z pomocą. Zbierają pieniądze na pogrzeb. - Zarząd podejmie decyzję o finansowej pomocy - zapewnia Waldemar Pietryka, prezes Bogdanki.
•Co na to Ministerstwo Spraw Zagranicznych - czytaj na strona