Chcesz dostać posadę? Przynieś zaświadczenie, że nie byłeś karany. Taki warunek nowym pracownikom stawia wielu pracodawców.
Tylko w samym Lublinie ok. dwóch tysięcy osób miesięcznie musi udowodnić, że nie jest wielbłądem i jeszcze zapłacić za to 50 zł. W tym celu muszą udać się na pl. Czechowicza i tam w pomieszczeniach Sądu Rejonowego starać się o zaświadczenie z Krajowego Rejestru Karnego. Zwykle można je dostać się w ciągu godziny od złożenia wniosku.
- To już moja druga taka wyprawa. Za każdym razem musiałem płacić - mówi Piotr Siudem, lublinianin, który stara się o pracę w towarzystwie ubezpieczeniowym. - Dokument jest konieczny, bym mógł rozpocząć szkolenie - dodaje.
Wcześniej musiał dostarczyć zaświadczenie, starając się o pracę w biurze rachunkowym. Bo tak zażyczyli sobie jego szefowie.
- Od zwykłych pracowników tego nie wymagamy, wyjątkiem są osoby przyjmowane na kierownicze stanowiska - mówi Henryk Bącal, szef kadr w Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Realizacja: Agnieszka Antoń
- My takiego dokumentu wymagamy od kandydatów na kierowców - potwierdza Weronika Opasiak, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Lublinie. Spółka powołuje się na przepis Ustawy o transporcie drogowym, które jednak mówią nie o kierowcach, ale o... przedsiębiorcach starających się o licencję transportową.
- Takiego zaświadczenia można żądać tylko wtedy, gdy z przepisów wynika, że warunkiem zatrudnienia na danym stanowisku jest niekaralność - mówi Bożena Lipert z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie.
Ale szefowie nie zawsze się tym przejmują. - Kodeks pracy dokładnie wymienia dane, których pracodawca może wymagać od pracownika. Nie ma tu mowy o zaświadczeniu o niekaralności - wyjaśnia Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik generalnego inspektora ochrony danych osobowych.
- Miesięcznie od osób fizycznych przyjmujemy ok. 2 tys. wniosków o wydanie zaświadczenia o niekaralności - mówi Zofia Homa, prezes Sądu Rejonowego w Lublinie.
W ciągu roku wniosków jest ok. 72 tysięcy, ale większość składają instytucje takie jak np. prokuratura lub uprawnieni do tego pracodawcy tacy jak agencje ochrony, które zgodnie z prawem same muszą sprawdzać swych pracowników. O resztę zaświadczeń proszą sami zainteresowani.
Rocznie kilkanaście tysięcy wniosków kończy się informacją, że ktoś ma brudną kartotekę.