300 zł – taką śmiesznie niską grzywnę wymierzył wczoraj Sąd Rejonowy w Lubartowie lekarzowi Jerzemu K. To kara za... pełniony po pijanemu dyżur w szpitalu. Lekarzowi groziło nawet do pięciu tysięcy złotych.
Doktor postanowił dobrowolnie poddać się karze i zaproponował dla siebie 300 zł grzywny. Policja przyklasnęła, a sąd przyklepał.
Wszystko zaczęło się w kwietniu ub. roku. Na dyżurze Jerzego K. zmarł 89-letni mieszkaniec gminy Firlej. Lekarz był wtedy zastępcą ordynatora chirurgii szpitala w Lubartowie. Staruszek trafił do szpitala, bo uskarżał się na duszności. Jego stan pogarszał się z godziny
na godzinę. Jerzy K. wykonał zabieg odprowadzenia płynów z jamy płucnej. Pacjent umarł wieczorem. Jego syn wezwał policję, bo wyczuł od doktora alkohol. Alkomat pokazał ponad promil alkoholu.
Prokuratura wydała chirurgowi kilkumiesięczny zakaz wykonywania zawodu. Zarzuciła mu narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Śledztwo zostało jednak umorzone. Dlaczego? Biegli – czyli inni lekarze – uznali, że pijany doktor prawidłowo wykonał wszystkie czynności i nie stworzył bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia pacjenta. Sprawa skończyła się jedynie złożeniem w sądzie wniosku o ukaranie lekarza za wykroczenie.
Jerzy K. nie pierwszy raz został potraktowany ulgowo przez wymiar sprawiedliwości. W przeszłości wpadł na prowadzeniu samochodu po pijanemu. Miał ponad pół promila. A sąd w Lubartowie postępowanie warunkowo umorzył. Potem poszedł po rozum do głowy i chciał do sprawy wrócić. Uznał, że Jerzy K. przez zajście w szpitalu rażąco naruszył porządek prawny. Na ponowne sądzenie doktora za jazdę po pijanemu nie zgodził się z kolei Sąd Okręgowy w Lublinie.
Lekarz, jak gdyby nigdy nic, pracuje w lubartowskim ZOZ.