Część pałaców, dworków czy zabytkowych parków na Lubelszczyźnie jest w opłakanym stanie. A państwo i samorządy robią niewiele, by je uratować – wynika z kontroli NIK.
Jako przykład złego traktowania zabytków wskazali pałac w Olesinie (gm. Kurów).
– Robiłem siedem przetargów, żeby wydzierżawić pałac, park i stawy. Wysłałem 300 informacji do różnych instytucji. I nic z tego nie wyszło. Dopiero teraz pojawiła się szansa, by przekazać obiekt w formie darowizny jednemu z puławskich państwowych instytutów – tłumaczy Stanisław Wójcicki, wójt Kurowa.
Władze Bełżyc nie zabezpieczyły nawet na podstawowym poziomie dworu przy ulicy Szpitalnej. Urzędnicy kupili go, by zrobić w nim sanatorium, europejskie centrum energii odnawialnej, muzeum bądź dom pracy twórczej. Tymczasem dach przecieka, ściany są popękane, ktoś zniszczył instalację wodną i centralnego ogrzewania.
– Poprzednie władze starały się o fundusze norweskie, ale nic z tego nie wyszło. Niedawno ogłosiliśmy przetarg na sprzedaż dworu i też nikt się nie zgłosił. Teraz rozmawiamy z pewną instytucją w Warszawie. Jeśli z tego nic nie wyjdzie, spróbujemy znaleźć zewnętrzne pieniądze i urządzić w dworze siedzibę urzędu – mówi Ryszard Góra, burmistrz Bełżyc.
O zabytkowy dwór w Zamieściu nie dba Urząd Marszałkowski. Z kolei lubelski oddział Agencji Nieruchomości Rolnych jest właścicielem trzech skontrolowanych zabytków (w Tarnawatce, Siemieniu i Jarczewie), ale tylko na remont tego ostatniego dał pieniądze. Dzierżawca obiektu na własny koszt wykonał pielęgnację połowy parku.
NIK skrytykowała również wojewódzkiego konserwatora zabytków, m.in. za skontrolowanie tylko jednego z ośmiu badanych na Lubelszczyźnie obiektów. Próbowaliśmy się wczoraj z nim skontaktować. Konserwator Halina Landecka oraz jej zastępca Dariusz Kopciowski byli wczoraj w delegacji w Warszawie.
Okazuje się jednak, że zabytkami warto się interesować. Lubelski przedsiębiorca Mirosław Augustyniak dostał 1,99 mln zł unijnej dotacji na remont parku i pałacyku przy ul. Krochmalnej w Lublinie. Będzie tam hotelik i restauracją z tradycyjną kuchnią.
– Miejsce mi się spodobało, więc je kupiłem. A to że park i pałacyk są zabytkowe, pomogło zdobyć unijne pieniądze – mówi Mirosław Augustyniak. Dodaje: Łatwiej postawić nowy obiekt, bo nie trzeba uzgodnień z konserwatorem. Jednak na Lubelszczyźnie nie mamy zbyt dużo zabytków atrakcyjnych dla turystów, więc należy maksymalnie wykorzystać to, co jest.