- Przyszłam do pracy zaraz po godzinie 8. Nawet mam jeszcze bilet autobusowy z datą. Mogę pokazać. Bo marszałek nie pozwolił mi dojeżdżać służbowym samochodem do pracy.
• Przyszła pani o godz. 8 i co?
- Przeczytałam wszystkie gazety. To zajmuje trochę czasu, bo w piątki gazet wychodzi dużo. Potem przejrzałam dokumenty na biurku. Wykonałam kilka telefonów. Zapytałam, co w kulturze się dzieje.
• Ale kultura nie jest już pod pani opieką.
- Nie. Ale dyrektorzy nadal kontaktują się ze mną. Opowiadają, co się dzieje. Lubelska kultura to była moja wielka miłość. Zabrali mi ją, bo wiedzieli, że to uderzy mnie najbardziej. Taki szantaż emocjonalny, żebym się poddała. Ale nic z tego!
• No dobrze. A co jeszcze pani dzisiaj robiła?
- No, w zasadzie nic. Denerwuje mnie to strasznie, bo mam stanowczo za dużo czasu. Dobrze, że jeszcze ktoś mnie czasami odwiedza.
• Podobno w urzędzie pani gabinet nazywają "pokojem schadzek”.
- Mam wielu przyjaciół. To chyba dobrze, że do mnie przychodzą? Bo naprawdę bym się nudziła.
• Każdy chciałby nudzić się za 7580 zł brutto miesięcznie...
- Może i tak, ale mnie się chce coś robić. Wcześniej, już w czwartki, zaczynały się wyjazdy na różne uroczystości kulturalne. I tak do niedzieli. Takie życie mi się podobało. Ale teraz marszałek nie podpisuje mi delegacji.
• I nie jeździ pani?
- Nie, bo niby jak. Nie mam samochodu. A miałam być w Hrubieszowie na "Jesieni Seniorów” i w Krasnymstawie na innej uroczystości. Dostałam imienne zaproszenia. I proszę - delegacja nie podpisana. A przecież tych ludzi naprawdę nie interesują kłótnie między członkami zarządu. Ich interesuje, czy ktoś do nich przyjedzie, czy nie.
• Czyli przeczytała pani gazety, porozmawiała przez telefon, przyjęła swoich gości. To tyle?
- Wypiłam jeszcze kawę i herbatkę malinową. Przejrzałam materiały na poniedziałkowy zarząd. No co mam na to poradzić? Naprawdę chciałabym coś robić.
Brak zaufania
8 listopada podczas kolejnej sesji sejmiku wniosek ten będzie poddany pod głosowanie. O tym, czy Agnieszka Kowal pozostanie na stanowisku, zadecydują radni. Może się to nie udać, bo opozycja ma więcej głosów niż rządząca koalicja.