Dziś nieuleczalnie chory chłopiec skończył 11 miesięcy i dostał szansę na życie w Polsce.
- Rano poszliśmy razem do urzędu i ojciec Jasia uznał go za syna. Będzie mógł zostać w Polsce - cieszy się Madzina, matka chłopca.
- Potwierdzam, że rodzice malca byli u nas. Nie mogę powiedzieć w jakim celu, bo jest to informacja poufna - wyjaśnia Andrzej Marciniak, kierownik USC w Lublinie.
Dokumenty wraz z nową metryką urodzenia Jasia trafiły też do Urzędu Wojewódzkiego.
- Zostały przeanalizowane i zostaną przygotowane do przesłanie wojewodzie pomorskiemu w celu poświadczenia obywatelstwa polskiego. Chłopiec nie ukończył jednego roku, czyli może automatycznie nabyć nasze obywatelstwo, gdyż jedno z jego rodziców jest Polakiem - tłumaczy Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego.
Sprawą Jasia żyje cała Polska. Chłopiec urodził się w Lublinie w kwietniu ubiegłego roku. Cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną - mukowiscydozę. Na początku stycznia o dziecko upomniała się Białoruś, gdyż jego matka jest obywatelką tego kraju. Lubelski sąd przychylił się do ich wniosku. Wtedy prokuratura odwołała się i zaczęła szukać ojca Jasia. Sukces poszukiwań był jedyną szansą na pozostanie chłopca w Polsce i na uzyskanie podwójnego obywatelstwa. Wyniki badań genetycznych potwierdziły, że ojcem chłopca jest mieszkaniec Lubelszczyzny.
- Teraz postępowanie w sprawie przekazania Jasia stronie białoruskiej powinno być umorzone. Białoruś nadal może się o niego ubiegać, gdyż dziecko będzie mieć podwójne obywatelstwo. Ale nie mają na to szans, bo nasz kraj nie może im przekazać Polaka - mówi Patryk Jastrzębski z Transparenty International Polska.
Jasio od kilku tygodni przebywa w szpitalu w Gdańsku. - Po wyjściu ze szpitala dziecko trafi do obecnej opiekunki, która chce opiekować się nim do czasu znalezienia nowej rodziny. Z tego co wiem, zgłosiła się rodzina z Gdańska, która chce go przysposobić. Stosowny wniosek został przesłany do sądu w Gdyni, gdzie dziecko mieszka - informuje Anna Hałasa z lubelskiego MOPR.