Grażyna S., lekarka z puławskiego pogotowia została wczoraj przesłuchana przez prokuratora. Kobieta chciała po pijanemu ratować pacjenta. Prokurator zarzucił jej narażenie chorego na niebezpieczeństwo utraty życia. Wobec pani doktor zastosowano dozór policji.
Już wówczas rodzina pacjenta zaczęła podejrzewać, że lekarka jest pijana. Było od niej czuć alkohol. W izbie przyjęć chory był reanimowany przez lekarzy ze szpitala. Udało się im przywrócić akcję serca. Kazali odwieźć pacjenta do PSK 4 w Lublinie.
Wtedy córka pacjenta spostrzegła, że w karetce znowu będzie jechała ta sama pijana lekarka. Zadzwoniła więc na policję. Funkcjonariusze czekali na karetkę przed szpitalem w Lublinie. Grażyna S. miała 2,3 promila alkoholu.
Przez piątkową noc lekarka trzeźwiała w puławskiej izbie zatrzymań. Przyznała się do zarzucanego jej czynu. Po wczorajszym przesłuchaniu została wypuszczona do domu. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
Policja przesłuchała również resztę załogi karetki. Jej członkowie twierdzą, że nie zorientowali się, że lekarka jest pijana. – Będziemy sprawdzać, czy osoby dopuszczające lekarkę do pracy miały świadomość, w jakim jest stanie – mówi Roman Maruszak, z puławskiej policji.
Grażyna S. jest już na emeryturze. W pogotowiu dorabiała na części etatu. Dzisiaj nie wróci już do pracy.
– Zostanie zwolniona bez wypowiedzenia – zapowiada Zbigniew Orzeł, dyrektor ZOZ w Puławach. – Będziemy też wyjaśniać, jak to się stało, że jej współpracownicy nie zareagowali na to, iż pracowała w takim stanie.