15-letni Rafał spadł ze szkolnej huśtawki. Przeszedł poważną operację głowy. Aledyrekcja szkoły uznała, że to drobny wypadek. Nie poinformowała o nim kuratorium
- Leżałem tam trzy tygodnie, miałem pękniętą czaszkę. Dotąd nie chodzę do szkoły - mówi Rafał Tworkowski z Drozdówki, uczeń Gimnazjum w Zespole Szkół w Uścimowie.
- Mam żal do szkoły, że nie przypilnowali dziecka - wyznaje Urszula Kondracka, mama Rafała. - Na placu nie było nauczyciela. Dzieci bawiły się samopas. Plac z huśtawkami od zawsze był otwarty. Dopiero teraz zaczęli go zamykać.
O wypadku szkoła nie zawiadomiła lubelskiego Kuratorium Oświaty. - Apelowaliśmy do dyrektorów, aby informowali nas o wszystkich wypadkach na terenie szkoły - zapewnia Marek Błaszczak, p.o. lubelski kurator oświaty. - Ale dyrektor ma obowiązek informowania kuratora tylko o ciężkich, zbiorowych lub śmiertelnych przypadkach.
- Nie uważałam wypadku Rafała za ciężki, dlatego nie zawiadomiłam kuratorium - tłumaczy Maria Starownik, dyrektor Zespołu Szkół w Uścimowie. - Cóż, chłopak przeleciał się helikopterem - dodaje. I zapewnia, że do tragedii doszło już po dzwonku na lekcje, dlatego huśtawki nie były pilnowane przez nauczyciela.
- Nawet najmniejszy uraz głowy jest groźny, a co dopiero mówić pęknięcie czaszki - mówi prof. Jerzy Karski, chirurg z ze szpitala klinicznego nr 1 w Lublinie.
Wypadek zdarzył się 18 kwietnia, ale sprawa wyszła na jaw dopiero teraz. Dlaczego? - Wszyscy się tutaj boją pani dyrektor. To żona starosty lubartowskiego - mówią nauczyciele. Nie chcą jednak podać nazwisk w obawie przed utratą pracy.
Wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia w uścimowskim zespole szkół zajmie się kuratorium.