Zbigniew Matuszczak pyta ministra infrastruktury, czy obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok przyniósł pożądane skutki.
"Coraz większa liczba obywateli zgłaszających się w ramach dyżurów poselskich podważa celowość istniejącego w Polsce obowiązku całorocznej jazdy
na światłach mijania” - czytamy w zapytaniu poselskim Matuszczaka. Opierając się na statystykach parlamentarzysta zauważył, że liczba wypadków wcale nie spadła. A to miało być głównym uzasadnieniem tego rozwiązania.
- Ale przecież w tym czasie zwiększyła się liczba samochodów - tłumaczy Arkadiusz Delekta z lubelskiej drogówki. Jesteśmy jak najbardziej za tym, aby jeździć na światłach. Jeśli ma to uratować choć jedną osobę, to warto.
Ekolodzy, na których powołuje się też w piśmie poseł, twierdzą, że jazda na światłach, owszem, zwiększa emisję spalin, ale nie to jest najważniejsze. - Problemem jest liczba samochodów - mówi Tomasz Chuszcza z ruchu ekologicznego Viridis. - Gdyby ludzie korzystali ze zbiorowej komunikacji, wtedy spadłoby zanieczyszczenie powietrza.
Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego, komentuje: Jazda na włączonych światłach w mieście przy bezchmurnym niebie nie ma sensu - mówi. - Co innego w niezabudowanym terenie. Tam bezapelacyjnie światła są potrzebne.