Lekarz rodzinny przyjechał do chorego dziecka
i zażądał pieniędzy - skarży się nasza Czytelniczka. Według kasy chorych działał bezprawnie
Czytelniczka nie chce złożyć skargi. Zmieniła lekarza. - Mieszkamy blisko siebie. Nie chcę robić sobie wrogów.
Zadzwoniliśmy do dr. K. - Dlaczego żąda pan pieniędzy za przyjazd do chorego w ramach wizyt domowych? - Nigdy od nikogo nie brałem pieniędzy. To pomyłka - powiedział, po czym się rozłączył. Kiedy spróbowaliśmy zadzwonić jeszcze raz, odezwała się poczta głosowa.
Według Anny Józefczuk-Majewskiej, rzecznika prasowego Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych, to bezprawie. - W przypadku wizyty domowej lekarz nie ma prawa pobierać pieniędzy za dojazd. Gwarantuje to umowa z kasą chorych.
Na każdego pacjenta zapisanego do lekarza rodzinnego kasa chorych płaci 61 złotych rocznie. Niezależnie od tego, czy pacjent korzysta z pomocy kilka razy w miesiącu, czy też raz do roku.
Czy porada lekarza rodzinnego jest zawsze bezpłatna? Nie - jeśli umówimy się z nim na wizytę prywatną poza jego godzinami pracy. Ale to powinien zaproponować pacjent - mówi rzecznik LRKCh. - Wtedy uzgadniają cenę. Lekarz nie może nic sugerować.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że lekarze w takim wypadku biorą od 40 złotych wzwyż.
Według pracowników kasy chorych praktyki pobierania pieniędzy za wizytę najczęściej zdarzają się na wsi. To efekt niewiedzy. - Niedawno rozmawiałam ze starszą kobietą spod Lublina, która dopiero ode mnie się dowiedziała, że nie musi płacić za domową wizytę lekarza - mówi rzecznik. - Można przypuszczać, że niektórzy nieuczciwi lekarze wykorzystują niewiedzę pacjentów, każąc sobie płacić za wizytę.
Jak pacjenci mogą się bronić? - Po prostu nie płacić za coś, co się nie należy - mówi A. Józefczuk. - Jeżeli pacjent przedstawi nam rachunek wystawiony przez lekarza, na przykład za dojazd do chorego - będziemy interweniować.