Kilkanaście osób zadeklarowało chęć przyjęcia do domu, byłych Betanek. To wynik apelu metropolity lubelskiego Józefa Życińskiego.
- Przyszłość zależy przede wszystkim od Boga, natomiast pomoc w zorganizowaniu tej przyszłości, w najtrudniejszym okresie - zależy w dużym stopniu od ludzi - powiedział w cotygodniowym programie "Pasterski Kwadrans” w radiu eR metropolita lubelski. - Stąd moja prośba. Gdyby ktoś dysponował możliwością znalezienia jakiegokolwiek odcinka pracy, od pielęgniarskiej posługi - dla tych które mają dyplomy pielęgniarskie, po opiekę nad starszymi czy dzieckiem, byłoby to konkretnym gestem miłości wobec osób, które po doświadczeniu różnych ran życiowych, szczególnie potrzebują tej miłości i życzliwego przyjęcia.
Arcybiskup powiedział, że dotarły do niego wiadomości, że dziewczyny które dołączyły z Białorusi do wspólnoty w Kazimierzu, chcą wrócić do swojego kraju. Tam zamierzają prowadzić dzieło ewangelizacyjno-misyjne. - Uważam, że projekt ten jest nierealistyczny z wielu powodów. Po pierwsze sytuacja ewangelizacji na Białorusi jest szczególnie trudna (...) - mówił arcybiskup. - Kiedy pojadą bezradne, samotne dziewczęta, trzeba realizmu by uświadomić sobie, że poza nowym stresem, sytuacja taka nie przyniesie nadzwyczajnych osiągnięć ewangelizacyjnych. Może natomiast spotkać się z protestem ze strony władz.
Metropolita przypomniał też apel z ubiegłego tygodnia dotyczący przyjęcia byłych betanek do domu. Na jego prośbę odezwało się kilkanaście osób. - Dziękuję za tę życzliwość, choć nie jestem pewien czy będziemy mogli wykorzystać ją. Bo to już od każdej osoby będzie zależeć indywidualnie, od jej warunków rodzinnych i priorytetów, które pojawią się na nowym etapie życia - mówił arcybiskup.
Pomysł z przyjmowaniem byłych sióstr do domu nie spodobał się dolnośląskiej posłance Beacie Sawickiej (PO). Jej siostra stryjeczna jest jedną z byłych betanek przebywających w Kazimierzu Dolnym. - Tego typu rozwiązanie nie jest najkorzystniejsze. Po pierwsze, same zainteresowane musiałyby wyrazić chęć zamieszkania w mieszkaniach obcych ludzi. A po drugie, nie wiem czy dobrze by się czuły u kogoś obcego - stwierdziła Sawicka, tuż po spotkaniu z arcybiskupem.
Dlatego część dziewczyn zamieszka z rodzinami. Inne zatrzymają się w ośrodkach kościelnych zaoferowanych przez lubelską kurię.