Ze ściśniętymi ze strachu gardłami rozpoczęło sobotni lot samolotem 106 Polaków wracających do kraju z wycieczki do Egiptu.
Po godz. 6 rano czarterowy samolot tureckich linii KoralBlue miał wystartować z lotniska w Hurgadzie. I wystartował. To, że jest niesprawny okazało się dopiero w powietrzu.
- Wszystkich zaczęło szczypać w oczy. Po 10 minutach wylądowaliśmy z powrotem - mówi portalowi onet.pl Artur Sagan, turysta z Lublina.
- Dobrze, że usterka została zauważona wcześnie. Załoga zachowała się profesjonalnie, starając się zawrócić w porozumieniu z wieżą kontrolną. To był przemyślany krok - mówi Lesław Werpachowski, konsul z polskiej ambasady w Kairze.
Pasażerów autobusami przewieziono do strefy tranzytowej lotniska. - Trzymali nas w zamknięciu pięć godzin, ale potem nakarmili - opowiadała jedna z turystek reporterowi Radia Kraków. Dopiero po pewnym czasie podróżni mogli opuścić lotnisko. - Przewieźliśmy ich do hotelu - informuje Piotr Łabędowicz z warszawskiego biura podróży Exim Tours, z którego usług korzystała większość pechowych turystów.
Dlaczego musieli koczować na lotnisku? - Mechanicy próbowali naprawić samolot. Podobnie jest w przypadku awarii samochodu. Ludzie czekają na naprawę obok pojazdu.
Z pierwszych informacji wynikało, że usterka będzie usunięta szybko - dodaje Werpachowski. - Poza tym od pasażerów odebrano już karty pokładowe, a przewoźnik chciał mieć pewność co do danych pasażerów - wyjaśnia konsul. Dlatego podróżnych poproszono o oddanie paszportów.
- Okazało się, że awaria boeinga 737 była poważniejsza, dlatego podstawiono inny samolot - mówi Łabędowicz. Podróżni wylądowali na krakowskim lotnisku Balice w sobotę tuż przed północą.