Ponad trzy godziny czekał na karetkę z Opola Lubelskiego 30-latek z ciężkim urazem głowy. Przełożeni dyspozytorki stacji pogotowia sprawdzają, dlaczego tak długo zwlekała z wysłaniem pomocy.
W Boże Narodzenie syn pani Grażyny razem ze swoją żoną i m.in z braćmi pojechał na koncert do klubu muzycznego koło Opola Lubelskiego. – Tam ok. północy został pobity – opowiada matka mężczyzny. – Ktoś go kopnął. Sebastian upadł na beton. Stracił przytomność. Już stamtąd znajoma syna dzwoniła po pogotowie ratunkowe w Opolu.
Było 28 minut po północy, 26 grudnia. Dyspozytorka karetki jednak nie wysłała. Nie wiadomo, dlaczego. Żona pobitego zawiozła go do oddalonego o kilkanaście kilometrów od dyskoteki domu jego rodziców.
– Od razu zobaczyłam, że jest z nim źle – podkreśla matka mężczyzny. – Mąż jest po wypadku samochodowym. Też miał uraz głowy. Ponownie zaczęliśmy wzywać pomoc i to kilka razy. Bezskutecznie. Karetka przyjechała dopiero po naszym telefonie na policję. A dyspozytorka, która w końcu ratowników przysłała, kazała mi sobie "głowę przewietrzyć”.
Ostatecznie karetka wyjechała do pobitego mężczyzny o godz. 3.42.
– My nie interweniowaliśmy w sprawie karetki, tylko na prośbę rodziny pobitego sprawdziliśmy stan trzeźwości dyspozytorki pogotowia (kobieta była trzeźwa – dop. red.) – precyzuje mł. insp. Tomasz Zdybel, zastępca Komendanta Powiatowego Policji w Opolu Lubelskim.
• Czy odmowa wysłania karetki do klubu, gdzie czekał pobity była słuszna? – zapytaliśmy przełożonych dyspozytorki.
– Zabrakło "dociekliwości” dyspozytora w ustaleniu stanu faktycznego – przyznaje Józef Stępień, p.o. zastępcy dyrektora SPZOZ w Opolu Lubelskim, po analizie nagrania treści rozmowy pomiędzy dyspozytorem a wzywającym.
Wyraża też ubolewanie nad zaistniałą sytuacją, która – jak zaznacza – była skutkiem wielu czynników, w tym "uciążliwości” pracy dyspozytora, stresu i przemęczenia, rutyny i "odstępstwa” od obowiązujących dyspozytorów ratownictwa medycznego "standardów obsługi zgłoszenia ratowniczego”.
– Z przykrością stwierdzam, że pod koniec emocjonalnej rozmowy dyspozytora z drugą osobą z rodziny padło stwierdzenie: "Niech Pani przewietrzy sobie głowę, a ja wysyłam karetkę” – potwierdza Stępień.
Dyspozytorka do czasu wyjaśnienia incydentu została odsunięta od pełnienia tej funkcji. Trwa też kontrola pracy innych dyspozytorów.
Sprawcy pobicia są nieznani. Policja szuka świadków zdarzenia.