pod opieką lekarzy ze Szpitala Specjalistycznego
w Puławach.
Wczoraj nad ranem w domu przy ul. Kozienickiej w Górze Puławskiej czad zatruł całą rodzinę. Tylko dzięki intuicji matki jednego z zaczadzonych małżonków udało się w porę wszystkich uratować. W akcji wykazał się także Jan Śmigieł, który pomógł kobiecie dostać się do zamkniętego mieszkania.
Wydobywający się z nieszczelnej instalacji grzewczej tlenek węgla zaskoczył 31-letnich Pawła i Grażynę S. oraz ich 7-letnie dzieci - bliźniaki Kasię i Maćka. Wszyscy spali w niewielkiej kuchni. Pokój sypialny, w którym znajdują się dziecięce łóżka, ze względu na oszczędności, nie był ogrzewany. - Matka państwa S. była poważnie zaniepokojona tym, że nikt u nich nie odbiera telefonu. Ok. 9.00 zadzwoniła, do mnie i poprosiła, żebym ją tam zawiózł - relacjonuje Jan Śmigieł, świadek tragedii w Górze Puławskiej. - Mieszkanie było zamknięte od wewnątrz. Wypchnąłem klucz, szybko dorobiłem wytrych i dopiero wtedy weszliśmy do środka. Widok był przerażający.
Domownicy znajdowali się w kuchni. Ojciec i jedno z dzieci leżeli na podłodze. Matka z drugim dzieckiem była na wersalce. Ciężko oddychali. Nie reagowali na pytania. Ratownicy otworzyli wszystkie okna, żeby przewietrzyć dom i wezwali pogotowie. W mieszkaniu znajdował się także pies Kuba, jednak zwierzę okazało się bardziej odporne na wydobywający się tlenek węgla niż jego właściciele.
Przed pół rokiem Paweł S. przeprowadził w domu remont. W kuchni wstawił metalowy piec, tzw. kozę. Niestety, według przybyłych na miejsce kominiarzy zbyt głęboko włożył w ścianę przewód dymowy. To dlatego instalacja była nieszczelna.
Lekarz dyżurny Oddziału Pediatrycznego poinformował nas, że życiu 7-letnich bliźniaków Kasi i Maćka nie zagraża już niebezpieczeństwo. W chwili przyjmowania obojga rodziców na oddział kobieta była przytomna, jednak kontakt z nią był utrudniony. Stan chorej wymaga obserwacji. Mężczyzna znajdował się w dobrym stanie - mówi dr Piotr Stefaniuk, lekarz dyżurny Oddziału Wewnętrznego puławskiego szpitala.
Przyczyny zaczadzenia, do którego doszło w Górze Puławskiej bada Komenda Powiatowa Policji w Puławach.