Znaleziony w Uhrusku ranny orzeł przedni przybrał na wadze już 3 kilogramy.
Oskar, bo tak nazwali go lekarze, dochodzi do zdrowia w Katedrze i Klinice Chirurgii Zwierząt w Lublinie. Ale swoich opiekunów nie lubi. - I o to chodzi - mówi dr Dorota Różańska, która się nim zajmuje. - Mam nadzieję, że mój podopieczny jeszcze wzbije się w powietrze. Dlatego lepiej, aby nie przyzwyczajał się do ludzi. Na wolności byłoby to dla niego niebezpieczne.
Tymczasem Oskar nabiera sił. Gdy został znaleziony trzy miesiące temu ważył zaledwie 2,5 kg, był ranny i ledwo żywy. Od tej pory przybrał na wadze prawie trzy kg. Jak każdy drapieżnik jest karmiony mięsem. I to nie byle jakim. Codziennie zjada około 60 dkg mieszanki wołowiny, wieprzowiny, drobiu i podrobów. A wszystko okraszone kompozycją minerałów i witamin. Jadłby więcej, ale lekarze nie chcą, by nazbyt przytył. Jedno niepokoi weterynarzy: to, że rana bardzo wolno się goi. Wciąż nie wiadomo też, czy orzeł będzie latał.
- Jeszcze nigdy nie leczyliśmy tak dużego ubytku w okolicy stawu łokciowego - mówi Różańska. - Oskar, zanim go znaleziono, musiał długo cierpieć. Pojawiła się martwica i trzeba było usunąć obumarłe tkanki.
Po sprawdzeniu obrączki okazało się, że ptak przyleciał do nas aż ze Szwecji. Zaobrączkowali go pracownicy Riksmuseum w Sztokholmie. Robert Bochen z Zespołów Parków Krajobrazowych Polesia, który pierwszy zaopiekował się znalezionym drapieżnikiem, powiadomił ich o znalezisku. Od tamtego czasu Oskar stał się ulubieńcem sztokholmskich mediów. Szwedzkie redakcje interesują się stanem jego zdrowia i utrzymują stały kontakt z lubelską kliniką.