Po pożarze stancji tymczasowo zamieszkali w lokalu socjalnym. Miasto obiecywało im pomoc w znalezieniu stałego lokum. Bez skutku. – Teraz nawet stąd musimy się wynieść – żalą się dotknięci przez los ludzie.
Władze Bełżyc obiecywały im, że zaraz po świętach Bożego Narodzenia dostaną nowy lokal. Ale w budynku ZGKiM mieszkają do dziś.
– Czujemy się jak bezdomni, bo nawet meldunku nie mamy – załamuje ręce kobieta. – Chciałabym pomalować mieszkanie, żeby było przyjemniej, ale nikt się nie zgadza.
A teraz okazało się, że nawet tutaj nie ma miejsca dla pani Eweliny i jej rodziny.
– Zaraz po pożarze udostępniłem im to mieszkanie. Prosił o to burmistrz. Ale w tej chwili lokal jest potrzebny. Mam klienta – mówi Antoni Rumiński, dyrektor ZGKiM w Bełżycach. Podkreśla, że pomieszczenia na parterze budynku zakładu chce wynająć, bo miałby z tego jakiś dochód.
– A ta rodzina mieszka za darmo. Nie płacą za wodę, ogrzewanie, śmieci. Światła nie gaszą, pralka chodzi na okrągło – tłumaczy.
– Usłyszeliśmy od dyrektora, że mamy sobie stancję znaleźć – opowiada Ewelina. – Jeśli tylko jakaś się znajdzie, to z miłą chęcią się stąd wyprowadzimy.
Rodzina obejrzała już kilka miejsc. – Znalazłam mieszkanie do wynajęcia, gdzie chcieli 600 zł plus opłaty za rachunki – podkreśla kobieta. – Ale nie stać nas na taki wydatek. Mam niepełnosprawne dzieci, przecież trzeba wykupić leki. Jednak dyrektor wciąż chce, żebyśmy się jak najszybciej wyprowadzili. Powiedział, że w zimę nam nie będzie palił.
– Bo z tym wiążą się koszty – wyjaśnia Rumiński. – Nie będę w soboty i niedziele, kiedy się nie pracuje, ogrzewał dla tej rodziny całego zakładu.
Pani Ewelina szukała pomocy w Urzędzie Miasta. Ale jej nie znalazła. – Rodzina nie kwalifikuje się do przydziału mieszkania – mówi Ryszard Góra, burmistrz Bełżyc. – Bo nie są w sytuacji bez wyjścia. Poza tym, dostają z opieki społecznej pieniądze na dzieci. W Bełżycach jest wiele rodzin w gorszej sytuacji.
– Przecież z pięciorgiem małych dzieci nie pójdę na ulicę – załamuje ręce kobieta. Dlatego postanowiła napisać do premiera Donalda Tuska i do ministerstwa. – Żeby się za to wzięli i dali mi mieszkanie komunalne. Czekam na odpowiedź – kończy pani Ewelina.
Do sprawy wrócimy.