- Myślę, że orzeczenie w tej sprawie jest słuszne. Nagana dla lekarza to nie jest mała kara. To kara bardzo uciążliwa.
• Uciążliwa?
- Stawia pod znakiem zapytania karierę zawodową takiego lekarza. Wpisanie do akt nagany powoduje, że w dokumentach pozostaje trwały ślad. A przy staraniu się o stanowiska kierownicze (ordynator, szef kliniki - red.) zawsze zagląda się do kartoteki. Tam jest rubryka: karany/niekarany. I takie informacje bierze się pod uwagę.
• To jedyny skutek?
- Taka osoba nie może też pełnić jakiejkolwiek funkcji w Izbie Lekarskiej. Nie jest to więc nagana tylko na papierze. Lekarz naprawdę został ukarany.
• I kara jest adekwatna do tego, co zrobił?
- Myślę, że jest słuszna.
• Powie pan to rodzicom chłopca?
- Na pewno nie są zachwyceni. Ja ich rozumiem. Ale oni podchodzą do tego bardzo emocjonalnie. I nic dziwnego. Coś złego spotkało ich dziecko. Tylko że wyższa kara to byłby zakaz wykonywania zawodu.
• To zbyt surowa kara?
- To wyrok! Pozbawić lekarza możliwości wykonywania zawodu to tak, jakby nie pozwolić mu zarabiać na chleb. Myślę, że lekarz, który pomyłkowo zoperował zdrowe biodro i tak poniósł bardzo dużą karę.
• To znaczy?
- Został odsunięty od operowania aż do wyjaśnienia sprawy. Czyli już rok nie operuje. Potem bardzo trudno jest do tego wrócić.
• Czy po orzeczeniu sądu lekarskiego, ortopeda będzie mógł wrócić do operowania?
- Nie wiem. O tym nie decyduje sąd, tylko zwierzchnik lekarza, czyli rektor Akademii Medycznej.
• A czy lubelski sąd lekarski kiedykolwiek zdecydował o zakazie wykonywania zawodu przez lekarza?
- To nie jest tak, jak sądzą niektórzy, że jesteśmy od tuszowania błędów lekarskich. My naprawdę każdy przypadek wnikliwie badamy. I osądzamy sprawiedliwie. Karę zakazu wykonywania zawodu zastosowaliśmy na przykład wobec lekarza, który fałszował recepty. Ja jestem zwolennikiem karania w ten sposób za pracę pod wpływem alkoholu. Ale tych spraw nie jest dużo. Większość lekarzy pracuje uczciwie i z oddaniem. Tylko o tym nikt nie mówi.