Kobieta umierała, a w tym czasie sygnał o wypadku wędrował od jednej do drugiej instytucji.
Wczoraj alarmującego maila w tej sprawie przysłał nam Czytelnik. W niedzielę mieszkanka Lublina wybrała się na wycieczkę rowerową. Z rodziną jechała z Kazimierza w kierunku Opola Lubelskiego. W miejscowości Dobre przewróciła się i uderzyła o asfalt. - Natychmiast zadzwoniliśmy pod numer alarmowy 112 - opowiada Tomasz Iwańczuk, jeden z uczestników wycieczki.
Świadkowie twierdzą, że od chwili zgłoszenia do przyjazdu karetki minęło ok. 30 minut. Dlaczego tak długo? Ambulans stacjonuje w Kazimierzu, oddalonym od miejsca wypadku tylko ok. 8 km.
Udało się nam ustalić, w jaki sposób sygnał o zgłoszeniu wypadku wędrował od instytucji do instytucji. Został odebrany w komendzie policji w Lipsku, położonym po drugiej stronie Wisły, już w woj. mazowieckim. - Mam zapis, że wiadomość o wypadku dostaliśmy o 13.40. Została przekazana do policji w Opolu - powiedział nam wczoraj dyżurny policji w Lipsku.
• Dlaczego nie na pogotowie?
- Nie wiem.
Kiedy sygnał dotarł na policję w Opolu, ta najprawdopodobniej przekazała go do miejscowego pogotowia. - Nie mam takiej informacji, ale w każdym przypadku tak robimy - powiedział nam dyżurny komendy w Opolu.
Ale z Opola do Dobrego jest dalej niż z Kazimierza. - Dlatego koleżanka przekazała sygnał do Puław - relacjonuje Elżbieta Brudzińska z opolskiego pogotowia.
W tym czasie uczestnicy wypadku jeszcze kilka razy dzwonili pod 112. - Świadkiem wypadku była lekarka z Lublina. I to ona sugerowała, że poszkodowana jest w krytycznym stanie i trzeba szybko wysłać "erkę” albo helikopter - opowiada T. Iwańczuk.
- Być może był bardziej doświadczony. Poza tym, na miejsce przyjechała zwykła karetka, która była najbliżej, ale bez sprzętu do reanimacji - mówi dyrektor Jedliński.
Po 10 minutach ekipa karetki wezwała "erkę”. Z informacji dyrektora szpitala wynika, że dotarła na miejsce o 14.27. Dopiero ten zespół zabrał się do reanimacji. Od momentu zgłoszenia minęła już jednak prawie godzina. Kobieta zmarła.
- To skandal. Używanie numeru 112 nie ma sensu - skarży się Zbigniew Iwańczuk, syn zmarłej kobiety, który w mailu do naszej redakcji opisał całą sytuację.
Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie nadzoruje działanie numeru 112. Jej rzecznik, Janusz Wójtowicz, obiecał nam przyjrzeć się tej sprawie. - Ale kiedy nie można dodzwonić się pod 112, warto korzystać z tradycyjnego numeru pogotowia ratunkowego 999 - dodał.