18-letni Kornel Bogdański z Lublina cztery lata temu omal nie stracił życia. Chciał zrobić atrakcyjne zdjęcia z wysokości, więc wszedł na słup energetyczny. Doszło do wyładowania elektrycznego i chłopiec, płonąc, spadł z kilkunastu metrów. Przeżył, ale bolesne skutki tego zdarzenia odczuwa do dziś.
Przed wypadkiem Kornel był zdolnym, ambitnym, otwartym i komunikatywnym chłopcem. Jego pasją było malarstwo i fotografia. Właśnie dlatego wspiął się na słup. Po wypadku chłopak na kilka tygodni zapadł w śpiączkę. Poparzenia były tak duże, że lekarzom, pomimo wielokrotnych przeszczepów skóry, nie udało się uratować i zrekonstruować rąk Kornela. Amputowano mu palce lewej ręki.
Wytrzymał wiele tygodni piekącego bólu, gdy nie miał skóry na twarzy, gdy zdjęto mu skórę z nóg, by założyć przeszczepy, przez które widać było kości.
Jakby tego nieszczęścia było mało, wykryto u niego kamienie nerkowe. Nie widział przez ponad rok, teraz walczy z bezwładem całego ciała, przykurczami rąk i nóg i dużą spastyką mięśni.
Dziś Kornel jest już pełnoletni. Jego życie, podobnie jak całej jego rodziny, bardzo się zmieniło. Wychodzenie ze śpiączki pourazowej okazało się zadaniem na całe życie.
Jak każdy pacjent po ciężkim urazie mózgowo-czaszkowym, Kornel potrzebuje wysokospecjalistycznej, intensywnej rehabilitacji, która jest dostępna tylko prywatnie. Miesięczny koszt zabiegów przekracza 10 tys. zł.
Najważniejsze zadanie na najbliższe pół roku to rozluźnić i rozćwiczyć stopy, które są teraz w maksymalnym wyproście i w ułożeniu końsko–szpotawym. To umożliwi spionizowanie i zahamowanie osteoporozy. A to bardzo ważne – tacy pacjenci jak Kornel, po spionizowaniu, często odzyskują pełną świadomość.
Wprawdzie Kornel wciąż nie mówi, porozumiewa się mruganiem, kiwnięciem głowy lub pojedynczymi sylabami, to coraz częściej się uśmiecha. Widzi i czuje pierwsze efekty intensywnej rehabilitacji: jest silniejszy, coraz lepiej siedzi, pojawia się też więcej ruchów własnych. Chce spełnić swoje marzenie: jeździć na rowerze – jak dawniej – "bez trzymanki”.