Kilka godzin trwała regularna bitwa górników z policją w centrum Warszawy. Demonstranci użyli koktajli Mołotowa, śrub, łomów i kamieni. Policja odpowiedziała armatkami wodnymi i gumowymi kulami. Po obu stronach są ranni.
Protest na pewno za to przyniósł ofiary w ludziach i zniszczenia. Kilkudziesięciu policjantów jest poszkodowanych, ośmiu trafiło do szpitali. Stan trzech jest ciężki - jeden może stracić nogę. Nie ma dokładnych danych o liczbie poszkodowanych demonstrantów. Mówi się kilkunastu osobach.
Przed Ministerstwem Gospodarki doszło do regularnej bitwy. Górnicy chcieli podpalić budynek. Rzucali petardy, kamienie i styliska. Policja stosowała gaz łzawiący, używała armatek wodnych. Protestujący krzyczeli: "Miller, zapytaj się Buzka, jak to jest przegrać wybory”. Rzecznik stołecznej policji kom. Marek Kubicki wyjaśnił, że policja użyła strzelb gładkolufowych, ale oddała jedynie strzały ostrzegawcze w powietrze gumowymi kulami.
Wcześniej górnicy atakowali siedzibę SLD. Partia skierowała już do prokuratury pismo z prośbą o ustalenie sprawców napaści. - Cudem udało się uniknąć ofiar. Do budynku wpadały duże kamienie, kawałki bruku, metalowe pręty i kule. Duży kamień przeleciał kilka centymetrów od mojej głowy - mówi Jerzy Wenderlich, rzecznik prasowy SLD.
Niektórzy agresywni demonstranci byli pijani. Organizatorzy protestu utrzymują, że nie taki miał być przebieg protestu. Górnicy wsiadając do autokarów odjeżdżających z Warszawy, do ostatnich chwil kłócili się, czy nie wrócić do miasta i nie kontynuować demonstracji.
Lubelscy związkowcy popierają protest. - Jest słuszny. Co innego górnikowi pozostaje, kiedy traci miejsce pracy i nie ma żadnej alternatywy - mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Związku Zawodowego Górników KWK Bogdanka. W Warszawie nie było jednak górników z Bogdanki.
Podobnie uważają w OPZZ. - Solidaryzujemy się z nimi. Walka o miejsca pracy jest szczególnie istotna, gdy w Polsce jest tylu bezrobotnych - uważa Anna Czechowska, przewodnicząca Rady Wojewódzkiej OPZZ Województwa Lubelskiego.
A Solidarność zapowiada własny protest w Lublinie. - Niezależnie od tego jak mocno ludzie są zdeterminowani, władza musi się liczyć, że jeżeli nie opracuje korzystnych dla społeczeństwa rozwiązań, to nastroje będą się jeszcze bardziej radykalizować. W sobotę organizujemy protest solidarnościowy z wszystkim tymi, którzy tracąc pracę pozostają bez alternatywy - mówi Marian Król, przewodniczący Zarządu Regionu Środkowowschodniego "S” w Lublinie: