Zaskakujący przebieg procesu Władysława Szczeklika, byłego komendanta policji w Białej Podlaskiej.
- Dlaczego przez tyle lat twierdził pan, że to Szczeklik przekazywał informacje przestępcom i wziął za to kamerę? - zapytał Piotra K. sędzia.
- Tak kazali mi mówić - odparł mężczyzna, podając nazwiska dwóch znanych prokuratorów. - Obiecywali mi za to pomoc w złagodzeniu kary.
Proces Szczeklika trwa szósty rok. Oskarżenie dotyczy końca lat 90., kiedy był naczelnikiem wydziału przestępczości gospodarczej w lubelskiej komendzie policji. Prokuratura twierdzi, że dostał on kamerę i sprzęt RTV w zamian za informacje o planowanych działaniach policji wobec Pawła P., właściciela lombardu przy ul. Lubartowskiej. Mężczyzna ten jest oskarżony o przekupienie Szczeklika.
Piotr K. najpierw mówił w prokuraturze, że naczelnik pomagał gangsterom. - To były takie spontaniczne bzdury - skwitował to wczoraj.
Piotr K. przyniósł do lombardu Pawła P. kamerę, którą wyłudził ze sklepu. - W lombardzie był policjant. Wziął od Pawła P. kamerę - mówił w kolejnych zeznaniach, wskazując na Szczeklika. I podawał, że policjant zamówił też dyktafon i telewizor.
- Takie zdarzenie miało miejsce, ale ani Szczeklik, ani Paweł P. nie brali w nim udziału. Podstawiłem ich w miejsce osób, które rzeczywiście tam były. Kamerę miał zabrać zwykły klient - dodał wczoraj Piotr K. Twierdzi, że zdecydował się mówić, bo prokuratorzy nie wywiązali się z obietnicy. Za wyłudzenia został skazany aż na 14 lat więzienia. Teraz jest na przepustce z więzienia.
- Poprosiłem już o wyciąg z protokołu tych zeznań, żeby ocenić głębię ich fałszywości - tak skomentował rewelacje świadka Robert Bednarczyk, jeden z obciążonych przez Piotra K. prokuratorów, obecnie szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Na następnej rozprawie sąd dokończy przesłuchiwać Piotra K. Proces jeszcze potrwa. Szczeklik zadeklarował wczoraj, że chce już jego zamknięcia.
- Jestem już zmęczony sześcioletnim procesem - mówił zdenerwowany.