Policja ustala, kto i czego dosypał uczniom do napojów, po czym czworo uczestników szkolnej dyskoteki z objawami zatrucia trafiło do szpitala.
– Mówi o tym całe miasto – relacjonuje nam jeden z mieszkańców Bychawy. – Szkoła nabrała wody w usta. Nikt o niczym nie informuje. Nie wiadomo, czym te dzieci się tak naprawdę zatruły. Czy ktoś nie dosypał im do napojów jakiś narkotyków?
W miniony czwartek w Szkole Podstawowej w Bychawie dzieci z klas IV–VII bawiły się na dyskotece. Cel był szczytny: zbiórka karmy dla czworonogów ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. – Dzieci bardzo dobrze się bawiły. Była pełna obsada nauczycieli, którzy pełnili dyżury i opiekowali się uczniami – mówi Małgorzata Tudrujek, dyrektorka szkoły.
Dzieci piły przyniesione do szkoły napoje. Wkrótce czworo z nich źle się poczuło. Uskarżały się na ból brzucha. – Wtedy powiadomiliśmy rodziców i wezwaliśmy karetkę pogotowia – relacjonuje pani dyrektor.
– Nie wiadomo, po czym to złe samopoczucie było. Czy po alkoholu, czy po dopalaczach? – zastanawia się lekarz zespołu ratownictwa, który przewoził jedną z uczennic do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. – Dziewczynka zasłabła, miała duszności, źle się czuła. W karetce dostała kroplówkę i tlen.
Dzieci wyszły już ze szpitala. – Rodzice przynieśli nam karty wypisu. Przeprowadzone badania nie wykazały ani obecności alkoholu, ani narkotyków – podkreśla Tudrujek.
Dyrekcja szkoły o zaistniałej sytuacji powiadomiła policję. Wewnętrzne postępowanie prowadzone jest również w samej szkole. – Na razie było spotkanie z rodzicami, których dzieci były w szpitalu. Zostały spisane protokoły, które również przekażemy policjantom. Zabezpieczyliśmy też monitoring oraz butelki z napojami, z których dzieci piły. Te napoje dzieci same przyniosły do szkoły. Butelki, nawet te z koszy na śmieci, przekazaliśmy do ekspertyzy.
– Wyników jeszcze nie mamy – mówi asp. Anna Kamola z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Najprawdopodobniej nie były to narkotyki, tylko może jakiś środek na przeczyszczenie...
– Pierwszy raz mamy taką sytuację w naszej szkole. Jest to dla nas bardzo przykre – podkreśla dyrektorka podstawówki. – Podejrzewamy, że to był głupi żart, który trafił na zupełnie przypadkowe dzieci.
Jednak nikt nikogo za rękę nie złapał. – Czekamy na ustalenia policjantów – dodaje dyr. Tudrujek.
Policja ma też pewne podejrzenia, co do sprawcy całego zamieszania. – Ta osoba nie była jeszcze przesłuchana – dodaje asp. Kamola.
– Kiedy poznamy całą prawdę, będziemy chcieli takim ekscesom zapobiec – podkreśla Janusz Urban, burmistrz Bychawy. I zapowiada: Na pewno potrzebna będzie rozmowa z rodzicami, kampania informacyjna, a może i stworzenie dodatkowych procedur.
Uczniowi, który posłał swoich kolegów do szpitala, grozi skierowanie sprawy do sądu rodzinnego, dozór kuratora, a nawet wydalenie ze szkoły.