Jaś Kowalik ze Świdnika ma 4,5 roku. Od 8 miesięcy walczy z bardzo groźnym nowotworem. Właśnie przeszedł autoprzeszczep szpiku kostnego.
Diagnoza brzmiała jak wyrok: to ciężka choroba nowotworowa. – Byliśmy zdruzgotani. Przecież synek był zawsze zdrowy, radosny – opowiada pani Edyta.
Rozpoczęła się walka o życie chłopca. Najpierw 7 bloków chemioterapii W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie, potem usunięcie guza we Wrocławiu i leczenie w Gliwicach. Stamtąd Jaś ponownie trafił do DSK. A w grudniu przeszedł autoprzeszczep szpiku kostnego.
– Od 3 stycznia syn jest w domu, ale ze względu stan zdrowia mogą się do niego zbliżać jedynie domownicy. Tak będzie przez trzy miesiące. Dopiero wówczas okaże się, jakie efekty przyniosło leczenie – dodaje mama Jasia.
– Robimy co w naszej mocy, by pomóc chłopcu – zapewnia Agnieszka Osińska, rzecznik DSK w Lublinie. – Dziecko jest pod naszą stałą opieką.
Rodzice malca są policjantami, pracują w Lublinie. Mają jeszcze młodszą córkę Amelkę. Choroba Jasia całkowicie zmieniła ich życie.
– Musieliśmy przystosować mieszkanie i warunki domowe do choroby syna. Trzeba było stworzyć niemal sterylne warunki, kupić nowe meble – tłumaczy pani Edyta. Chłopiec musi być na specjalnej diecie. Może także używać jedynie specjalnej bardzo drogiej antyalergicznej pościeli.
Na to wszystko potrzeba pieniędzy. Kowalikom, jak mogą, pomagają koledzy policjanci. – Bardzo nas wspierają, dają nam siłę do walki o życie syna – podkreśla pani Edyta. – Zrzekli się nawet swoich nagród, przekazali Jasiowi prezenty mikołajkowe, oddają krew dla niego. To dla nas wiele znaczy.
– Razem pracujemy, więc musimy się wspierać. Dlatego teraz namawiamy, by koleżanki i koledzy przekazali 1 procent podatku na rzecz Jasia – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
Jasiowi i jego rodzicom mogą pomóc także nasi Czytelnicy. Warto.