Mimo orzeczonej eksmisji, czteroosobowa rodzina nie chce opuścić mieszkania należącego do gminy. Lokal socjalny, który im zaproponowano, nie nadaje się do zamieszkania. Potwierdził to nadzór budowlany.
Umowy z małżonkami nie przedłużono. Sprawa trafiła do sądu. Rok temu zapadła decyzja o eksmisji. Gmina miała zapewnić rodzinie lokal socjalny. I zapewniła: dom z jedną izbą, komorą-spiżarką i korytarzem.
Ciupakowie nie przyjęli oferty w obawie o swoje bezpieczeństwo. – Nie da się tam mieszkać, zwłaszcza z dziećmi. Dom jest zawilgocony. Nie ma ani łazienki, ani toalety – wyjaśnia Krzysztof Ciupak. – Nie ma też drogi dojazdowej.
– Nie wyobrażam sobie tu życia – wtóruje mężowi Dorota Ciupak. – Jeden pokój miałby służyć za sypialnię, kuchnię i łazienkę. Gdzie miałyby się uczyć dzieci, skoro pokój ma niecałe 16 metrów kwadratowych.
Dzieci Ciupaków też oglądały dom. – Brudny i zimny. Pewnie są też szczury – boi się 6-letnia Julia.
– Tam jest strasznie – potwierdza 8-letni Bartek.
Ponieważ Ciupakowie nie wyprowadzili się z lokalu gminy, we wrześniu sąd w Janowie Lubelskim zdecydował o umieszczeniu ich dzieci w placówce opiekuńczo-wychowawczej. – Postawili nas pod ścianą: albo się tu przeprowadzicie, albo odbierzemy wam dzieci – mówi K. Ciupak.
10 listopada sąd uznał jednak, że nie ma podstaw, aby odebrać małżeństwu prawa rodzicielskie i wcześniejszą decyzję uchylił.
Na wniosek małżonków stan techniczny budynku oceniał nadzór budowlany. – Nie nadaje się on do zamieszkania – wyjaśnia Piotr Startek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Janowie Lubelskim. – Nie może być lokalem socjalnym.
Zdaniem inspektorów, pomieszczenia w izbie mieszkalnej są za niskie. Poza tym, dom nie ma wentylacji, niezgodna z wymogami jest też wysokość drzwi, a wewnętrzne ściany wyłożone są styropianem.
Dom nie spełnia też wymogów Ustawy o ochronie praw lokatorów. Według dokumentów, którymi posługuje się gmina, pomieszczenie mieszkalne ma mieć 25 mkw. Tymczasem izba, którą zaproponowano Ciupakom, ma… 15,91 mkw.
Co na to Urząd Gminy w Godziszowie? Od ponad miesiąca próbujemy skontaktować się z wójtem. Bezskutecznie. Kiedy telefonujemy, nigdy nie ma go w urzędzie. Wysłaliśmy również pytania pocztą elektroniczną. Wójt odpowiedział nam na nie… pytaniami. Raz telefon odebrała sekretarz gminy i po krótkiej rozmowie odłożyła słuchawkę.