Piotr M. powinien trafić za kratki już w marcu. Ale nie trafił, bo uciekł z obławy funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Poinformowali nas o tym internauci, bo prokuratura ten fakt przemilczała.
33-letni mieszkaniec Parczewa został zatrzymany w ubiegłym tygodniu w Gdyni.
przy ul. Kolejowej w Parczewie. Należał do ojca Piotra M. Gigantyczna plantacja konopi indyjskich była ukryta w piwnicy. Okazało się, że funkcjonuje tam dobrze wyposażona cieplarnia. Urządzenia dbały o odpowiednią temperaturę i nawiew powietrza. Zgromadzone na podziemnej plantacji narkotyki ważyły 26 kg. Można było z tego zrobić blisko 51 tys. porcji marihuany. Na czarnym rynku byłoby warte ponad 880 tys. zł.
– Odkrycie było do tej pory trzymane w tajemnicy, gdyż były prowadzone poszukiwania właściciela hodowli – tłumaczył nam w czwartek Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Taką informację podaliśmy w piątkowym wydaniu Dziennika.
Natychmiast zareagowali internauci. – „Trzymali to w tajemnicy, bo im uciekł. Całym oddziałem przyjechali antyterroryści. Z bronią i latarkami. Strzelali, latali, świecili a on im w ciapach po śniegu zwiał. Piesek nawet nie pomógł. Patałachy i tyle” – taki wpis pojawił się na naszej stronie internetowej.
O przebieg akcji zapytaliśmy prokuraturę. – Sprawdzę to – odparł najpierw Lepieszko. Po kilkunastu minutach potwierdził informacje internautów. – Piotr M. był w obejściu i uciekł – przyznał. – Były nawet oddane strzały ostrzegawcze.
Mieszkaniec Parczewa został aresztowany przez sąd. Oficjalnie zajmował się sprowadzaniem mebli z Holandii.
(er)