Kilkanaścioro dzieci czeka na przyjęcie do nałęczowskiego przedszkola.
Jolanta Barszcz-Skowronek, dyrektorka przedszkola przy ul. Szelburg-Zarembiny przyznaje, że rzeczywiście z miejscami w przedszkolu jest krucho.
- Teraz na miejsce trzeba czekać, a chętnych wciąż przybywa. Nie mogę zwiększać liczebności grup w nieskończoność. Nie pozwalają mi na to przepisy: grupa może liczyć 25 dzieci, a na każde z nich ma przypadać 2,5 mkw.
Niektórzy rodzice chętnie widzieliby drugie przedszkole w budynku po dawnej "ochronce” przy ul. Poniatowskiego, jest ona obecnie w dzierżawie.
Jolanta Barszcz-Skowronek rozwiewa jednak te nadzieje.
- Ten budynek nie nadaje się na tego typu ośrodek: kuchnia nie spełnia wymogów, a jego utrzymanie jest bardzo kosztowne. Dyrektorka widzi jednak inne rozwiązanie: - Można powiększyć istniejący budynek przedszkola, mamy przecież dużą działkę.
- To niemożliwe - ucina krótko Urszula Borkowska, sekretarz Urzędu Gminy Nałęczów. - W naszym odczuciu potrzeby mieszkańców zostały zaspokojone, miejsc w przedszkolu zabrakło jedynie dla dzieci przyjezdnych i tych najmłodszych - do 3 lat. W zeszłym roku proponowaliśmy rodzicom przeniesienie 6-latków z przedszkola do zerówki w budynku podstawówki. Wtedy zyskalibyśmy dodatkowe miejsca. Rodzice jednak nie zgodzili się.
W okolicznych miejscowościach, np. w Wojciechowie też były podobne problemy z przedszkolem. Ale częściowo poradzono sobie z tym. Powstały Kluby Przedszkolaka. Ich mankamentem jest fakt, że dzieci można tam zostawić tylko na 4 godziny. Problem w Nałęczowie być może zostanie rozwiązany w 2011 r., kiedy sześciolatki pójdą do…szkoły. Tylko co z nimi robić przez 4 lata?
Czekamy na Państwa opinie w tej sprawie pod nr (081) 887 96 10 lub (081) 46 26 818.
Anna Olejnicka