Dziś Dziennik Wschodni opisał dramat umierającej kobiety, która czekała na pomoc, a prośba o ratunek wędrowała od instytucji do instytucji.
To Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie nadzoruje działanie numeru 112. Dziś policjanci skontaktowali się z Urzędem Wojewódzkim. Chcą wspólnego zajęcia się sprawą. Chodzi o nadajniki, za pośrednictwem których sygnał z telefonu komórkowego dociera na policję, straż pożarną lub pogotowie.
- Gdy do wypadków dochodzi na głównych drogach, nie ma problemu z dotarciem informacji do odpowiednich służb. Ale coraz więcej wydarza się ich na drogach powiatowych, a tam jest już znacznie mniej nadajników - tłumaczy Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
Dzisiaj napisaliśmy o tragicznym w skutkach wypadku rowerzystki z Lublina.
W niedzielę na drodze z Kazimierza Dolnego do Opola Lubelskiego kobieta upadła. Jej rodzina natychmiast zadzwoniła pod numer alarmowy 112. Telefon odebrał dyżurny policji w Lipsku po drugiej stronie Wisły. Powiadomił policję w Opolu, ta z kolei opolskie pogotowie.
Dopiero stamtąd sygnał trafił pod właściwy adres - czyli do Puław. Potem był jeszcze problem z karetką, bo na miejsce przyjechała zwykła, a nie reanimacyjna. Ostatecznie reanimacja zaczęła się prawie po godzinie od zgłoszenia. Kobieta nie przeżyła.
- Wojewoda poprosi o wnioski z opisanego przez państwa zdarzenia. Być może zorganizujemy specjalne spotkanie w tej sprawie - zapowiada Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiej.
Okazuje się, że ten przypadek nie jest odosobniony. Trzy tygodnie temu z pogotowiem w Tomaszowie Lubelskim zaczęli się łączyć mieszkańcy powiatu hrubieszowskiego, dzwoniący pod numer 112.
- Musiałam sama przekazywać wezwanie albo podawać pacjentowi stacjonarny numer pogotowia, z którym powinien się kontaktować - tłumaczy Maria Działa, dyspozytorka pogotowia w Tomaszowie. I dodaje, że były przypadki wyjazdów karetek na darmo.
- Bo wiele ulic w Hrubieszowie i u nas ma takie same nazwy.
Dyspozytorka wspomina, że z kolei wiosną do Tomaszowa Lubelskiego przekierowywano połączenia z… Tomaszowa Mazowieckiego. Dopiero kilka dni temu - po kolejnej interwencji u operatora sieci - błędne wezwania przestały do pogotowia docierać.
Tymczasem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych chwali się, że proces wdrażania numeru alarmowego 112 właśnie się zakończył. Zapytaliśmy w Warszawie czy w kontekście opisanej przez nas sytuacji rzeczywiście wszystko jest już zapięte na ostatni guzik.
W odpowiedzi Jarosław Buczek, naczelnik wydziału komunikacji i promocji MSWIA napisał m.in. że "fale radiowe nie znają pojęcia granicy administracyjnej, a telefon komórkowy loguje się zazwyczaj do najsilniejszej stacji bazowej.”
(pele)