Katarzyna Zielińska, mama 3-latka: Dla mnie to był cud. Chyba sam Anioł Stróż czuwał nad Kubą. Syn wpadł do 12-metrowej studni i nic mu się nie stało. Mateusz Koszałka, naczelnik OSP KSRG Annopol, pierwszy dotarł do dziecka: Kuba płakał. Kiedy się nieco uspokoił zapytał: Czy pan mnie uratuje? Odpowiedziałem: Tak, Kubuś, uratuję cię
– Strażacy spisali się na medal. Jestem z nich bardzo dumny – mówi Paweł Borowski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Annopolu.
– Jestem dumny i cieszę się, że mam takich strażaków – podkreśla Mirosław Gazda, burmistrz Annopola, który wręczył już pamiątkowy grawerton Mateuszowi Koszałce i pamiątkowe dyplomy pozostałym strażakom biorącym udział w akcji ratującej życie 3-letniego chłopca – mieszkańca Annopola. Burmistrz, za pośrednictwem wojewody lubelskiego wystąpił też z wnioskiem do prezydenta RP o odznaczenie państwowe – „Medal za ofiarność i odwagę” dla druha Mateusza Koszałki. – Rzadko się zdarza, żeby ktoś podjął się takiego bohaterskiego czynu – podkreśla Gazda.
7 marca
Annopol, czwartek, 7 marca br. – Byliśmy na dworze. Kuba się bawił – opisuje chwile poprzedzające dramatyczne wydarzenia mama 3-latka. – Dosłownie na chwilę odwróciłam głowę. W tym czasie syn wszedł na studnię i deska się pod nim załamała.
Chłopiec spadł w 12-metrową przepaść. – Usłyszałam Kubę, wołał mnie. Zadzwoniłam pod numer 112, żeby wezwać pomoc. Prosiłam też Kubę, żeby do mnie mówił, bo chciałam mieć z nim nieustanny kontakt. Pytałam, czy jest cały – relacjonuje pani Katarzyna.
Pierwszy na miejsce wypadku dojechał zastęp Ochotniczej Straży Pożarnej z Annopola. Strażacy ochotnicy byli na miejscu w ciągu 4 minut. – Przyjechali bardzo szybko, choć dla mnie te cztery minuty potwornie się dłużyły – przyznaje mama Kubusia.
Bez wahania
– Mama chłopca zadzwoniła do Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kraśniku. Od nich sygnał poszedł dalej. Kiedy jest jakieś zdarzenie, dostajemy SMS-a, np. o treści „pożar” – mówi Mateusz Koszałka, naczelnik OSP KSRG Annopol, który dowodził czwartkową akcją. – Tak było i tym razem. Odczytałem wiadomość i wybiegłem z domu. Od naszego kierowcy Andrzeja Bednarka dowiedziałem się, że chodzi o zdarzenie w studni w Annopolu.
Na akcję strażacy pojechali we czterech. – Kiedy dojechaliśmy na miejsce, mama chłopca była bardzo spanikowana. Zapytałem, jak jej syn ma na imię. I zacząłem wołać Kubę. Chłopiec krzyczał: „Ratunku! Pomocy!”.
W międzyczasie na miejsce dojechała karetka pogotowia i policja. – Przepasałem się linką, tuż pod rękami i poprosiłem o pomoc przy zejściu do studni. Postanowiłem, że schodzę po chłopca. Nie zastanawiałem się ani chwili. Nie mogłem postąpić inaczej, słysząc płacz małego dziecka – opowiada strażak, który sam jest ojcem. Ma córkę.
Strach
Pan Mateusz przyznaje, że na dole ogarnął go strach. W pewnym momencie zaczął bać się nie tylko o życie poszkodowanego chłopca, ale i o swoje. – To było wtedy, kiedy byłem po pas w wodzie i nie czułem gruntu – opowiada. – Krzyknąłem do kolegów, żeby podciągnęli mnie nieco do góry. Tak też zrobili. Plecami oparłem się o jedną ścianę, a nogami zaparłem się o drugą. Wziąłem Kubę na kolana.
W momencie, kiedy pan Mateusz dotarł do chłopca Kuba trzymał się deski, która razem z nim wpadła do studni. – Chłopiec po upadku do wody wypłynął i dwoma rączkami trzymał się jej mocno – precyzuje strażak. – Potem chwycił mnie za szyję. Wtulił się we mnie. Pytałem go o różne rzeczy, np. czy chodzi do szkoły. Byle tylko nie mówić o akcji.
21 minut
Malec na początku płakał. – Słyszał swoją mamę, która stała na górze. Próbował się wyrwać, chciał już być razem z nią. Tłumaczyłem mu, że czekamy na strażaków z Kraśnika, którzy nas stąd wyciągną. Kiedy chłopiec się nieco uspokoił, zapytał: Czy pan mnie uratuje? Odpowiedziałem: Tak, Kubuś, uratuję cię.
Pan Mateusz był na dole z Kubą 21 minut. Kiedy na miejsce dojechali strażacy z Kraśnika, zaczęła się akcja wyciągania chłopca i ratownika ze studni.
– Jeden ze strażaków zjechał na dół. Powoli podałem mu Kubę. Przypiął chłopca do siebie i zostali wciągnięci na górę. Później zjechał po mnie.
Śmigłowiec LPR
– Kuba był wyziębiony. Czekaliśmy na śmigłowiec – opowiada mama chłopca. 3-latek został przetransportowany do szpitala dziecięcego. Opuścił już oddział, jest w domu z rodziną.
– Kuba jest cały i zdrowy – cieszy się mama malca. – Spotkało nas ogromne szczęście. Dopiero po kilku dniach, kiedy szok minął, dotarło do mnie, co się wydarzyło i jak to wszystko mogło się zakończyć. Dla mnie to był cud. Chyba sam Anioł Stróż czuwał nad Kubą. Syn wpadł do 12-metrowej studni i nic mu się nie stało.
– Po raz pierwszy uczestniczyłem w takiej akcji, choć innych akcji jest sporo i praktycznie na każdej staram się być – mówi pan Mateusz. – Nie wyobrażam sobie, że mógłbym nie uratować Kuby. Nie przeżyłbym tego, że mogłem pomóc, a tego nie zrobiłem.
„Jestem Ci wdzięczna za uratowanie mojego syna. Do końca życia będziesz moim bohaterem. Gdyby nie Ty, to nie wiem, jak by to było. Jeszcze raz Ci dziękuję Mateusz.” – napisała na Facebooku mama Kuby, dziękując strażakowi za pomoc.
OSP KSRG Annopol
Działa od 1903 roku. Rocznie strażacy-ochotnicy biorą udział w ok. 100 akcjach. Jednostka w Annopolu jest w krajowym systemie ratowniczo-gaśniczym. Obecnie liczy 56 strażaków. – Łącznie z kobietami, których jest w sumie 7 – mówi naczelnik Paweł Borowski.