Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę w miejscowości Uhnin (pow. parczewski). Dwóch pracowników Bioelektrowni Uhnin zasłabło podczas prac w studzience. Nie udało się ich uratować. Prokuratura zatrzymała prezesa bioelektrowni i pracownicę spółki.
Strażacy wydobyli z głębokiej na trzy metry studzienki dwóch nieprzytomnych mężczyzn 20- i 21-latka. – Mimo akcji reanimacyjnej nie udało się ich uratować – dodaje Kot.
Okoliczności śmierci mężczyzn ma wyjaśnić sekcja zwłok. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Parczewie. – To postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci – wyjaśnia Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Mężczyźni mieli udrożnić rury w studzience, pracowali na zlecenie swoich przełożonych. Według wstępnych ustaleń śledczych mężczyźni nie mieli odpowiednich zabezpieczeń i sprzętu ochronnego. – Stężenie gazu w studzience przekraczało dopuszczalne stężenie – dodaje Syk-Jankowska.
Dzisiaj na miejscu pracują eksperci z zakresu ochrony środowiska i BHP, przyjechali także inspektorzy z Państwowej Inspekcji Pracy.
W sprawie zatrzymano prezesa bioelektrowni oraz jedną z pracownic. – We wtorek w tej sprawie będą z nimi prowadzone czynności – tłumaczy Beata Syk-Jankowska.
– Nie udzielamy informacji w tej sprawie, czekamy na ustalenia prokuratorów – usłyszeliśmy w bioelektrowni.