Jedyny w regionie oddział leczenia otyłości ruszył w Instytucie Medycyny Wsi w Lublinie. Na razie to kilka łóżek.
Najpierw naukowcy z Instytutu Medycyny Wsi przebadali mieszkańców Lubelszczyzny. - Problem otyłości dotyczy połowy populacji wiejskiej i więcej niż połowy populacji miejskiej - mówi dr Piotr Dziemidok, ordynator oddziału diabetologii IMW, przy którym powstał pododdział leczenia otyłości.
- Problem widać na ulicach - ocenia dr Andrzej Horoch, zastępca dyrektora IMW. - Leczenie otyłości stało się koniecznością. Oprócz tego, że otyłość sama w sobie jest chorobą, prowadzi do innych groźnych schorzeń: cukrzycy, nadciśnienia, choroby wieńcowej, zaburzeń lipidowych, choroby zwyrodnieniowej stawów.
Otyłość jest najczęściej wynikiem złych nawyków żywieniowych oraz braku aktywności fizycznej. Lekarze prognozują, że w 2033 roku sto procent społeczeństwa będzie cierpieć na otyłość. No chyba, że zaczniemy ten problem rozwiązywać.
Na lubelskim oddziale pacjent spędza w szpitalu 10 dni. - Trudno kogoś odchudzić w tak krótkim czasie. Ale wyedukować i rozpocząć odchudzanie można. Dajemy pacjentom wędkę i uczymy, jak łowić - opowiada Dziemidok. - W zakres kuracji wchodzą ćwiczenia autorstwa lekarzy z instytutu.
Kto powinien pomyśleć o odchudzaniu? Dr Dziemidok podaje najnowsze kryteria, bardziej wyśrubowane od poprzednich, wzbudzające dyskusje z powodu postępującego problemu anoreksji. Powyżej 94 cm w pasie dla mężczyzn, 80 cm dla kobiet - to już otyłość. Doktor podkreśla, że bardziej groźna dla zdrowia jest otyłość brzuszna, mniej niebezpieczna gruszkowa.