Mniej miejsc pracy i wpływów z podatków, utrata prestiżu oraz mizerne szanse na rozwój – to klęski, jakie spadną na nasze głowy, jeśli rząd pozbawi nasz region kolejnych zakładów pracy.
– Trwa degradacja gospodarcza Lubelszczyzny, która już jest najbiedniejszym regionem Unii Europejskiej – grzmi Marian Król, szef NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowowschodniego. – Rząd zachęca nas do sięgania po fundusze europejskie, a jednocześnie zabiera nam zakłady pracy.
Walkę o pozostawienie w Lublinie grupy L-5, ale także o zaniechanie przyłączenia kopalni Bogdanka do grupy dystrybucyjnej ENEA zapowiadają lubelscy parlamentarzyści różnych opcji. Wczoraj wieczorem mieli przekazać w tej sprawie oświadczenie rządowi. – Tylko wspólne działanie może przynieść efekt – mówi Jan Łopata, poseł PSL.
Jednak związkowcy są sceptyczni. – Parlamentarzyści koncentrują się na walkach politycznych, a nie
na staraniach o poprawę sytuacji mieszkańców. Największe pretensje mamy do naszych posłów PiS, bo nie naciskają na własny rząd – ocenia Król.
– Polska nie jest państwem dzielnicowym. W interesie kraju i całej
Lubelszczyzny jest, żeby powstała silna grupa elektroenergetyczna – tłumaczy Tomasz Dudziński, poseł PiS z chełmskiego okręgu wyborczego. – Grupa, której nie wchłoną zagraniczne podmioty, ale taka, która będzie dla nich silnym konkurentem.
Dudziński dodaje, że o akcji lubelskich parlamentarzystów nie słyszał. – Będę się jednak starał, żeby centrum nowej grupy znalazło się w Lublinie. Jest na to szansa – mówi poseł.
Co jeszcze może stracić Lubelszczyzna
• Kopalnię Bogdanka. Są projekty połączenia firmy z Elektrownią „Kozienice”.
• Centrum Ekspedycyjno-Rozdzielcze Poczty Polskiej. Miało stanąć na lubelskim Felinie i dać pracę dla kilkuset osób. Jednak ze względu na koszty szefowie poczty odłożyli inwestycję na bliżej nieokreśloną przyszłość.