- Niech ta historia będzie przestrogą dla innych przed znieczulicą społeczną - pisze na Alarm24 nasz Internauta.
W momencie, gdy wjeżdżała w drogę dojazdową do parkingu, zauważyła próbę wyjechania z parkingu dużego samochodu (najprawdopodobniej pick-upa). Kierująca pick-upem, z racji dużych rozmiarów samochodu, miała problemy z opuszczeniem parkingu, Moja żona z Matizie spokojnie czekała po prawej stronie drogi dojazdowej, aż kierująca dużym autem opuści parking.
Pani w końcu wyjechała mijając bez żadnych problemów stojącego Matiza. W momencie, gdy żona chciała ruszyć z miejsca z prawej strony parkingu, zza straganu, z piskiem opon, wyjechał czarny osobowy samochód, podjechał dokładnie przed przód jej samochodu (mimo możliwości przejechania obok), w furii gestykulując i krzycząc, zaczął spychać swoim samochodem auto żony w kierunku drogi publicznej!
Żona była w takim szoku, że nie była w stanie zareagować na ten atak agresji. Siedziała sparaliżowana. Moje córeczki rozpłakały się ze strachu! Wreszcie, kiedy po kilu metrach, furiat przestał ją spychać zdołała wrzucić bieg wsteczny i cofnęła aż na drogę publiczną.
Wtedy kierujący Mercedesem, ciągle krzycząc, objechał ją i ODJECHAŁ w stronę Kocka. Żona, będąc w ciężkim szoku, nie wiedziała co ma robić - zajęła się uspokojeniem przestraszonych dzieci. Była tak zaskoczona całym zajściem, że nie zapamiętała nic poza czarnym kolorem samochodu oraz tym, że prowadził go, siwiejący, mężczyzna w wieku ok. 60 lat, ubrany w kolorową koszulę.
Odważni panowie z amnezją
Najbardziej bolesne jest to, że opisane zdarzenie widziało co najmniej kilka (jeśli nie kilkanaście) osób będących na parkingu i NIKT nie zareagował!! Z trudnością udało mi się znaleźć następnego dnia JEDNEGO świadka zdarzenia, który zgodził się zeznać w tej sprawie. Dziękuję Pani.
"Odważni" panowie dostali nagłej amnezji... Jak się okazało sprawcą był 58-letni mieszkaniec Kocka. W sobotę złożyliśmy, w komisariacie policji w Kocku, oficjalne doniesienie o zdarzeniu. Mam nadzieję, że organy ścigania nie zbagatelizują sprawy. Bo to nie była zwykła stłuczka, która może każdemu się przytrafić, ale brutalny atak furiata na matkę z dziećmi.
Z racji tego, co przeżyły moje córeczki, sprawę będę uważnie śledził. Na szczęście żonie i dzieciom, poza ciężkim szokiem, nic poważnego się nie stało. Dzieci miały JEDYNIE problemy z zasypianiem. Uszkodzenia naszego samochodu są nieznaczne - ucierpiała jedynie tablica rejestracyjna - którą jednak dla zasady naprawię z polisy OC sprawcy.
Dotyka nas znieczulica
Z dystansu kilku dni, z wielkim smutkiem, stwierdzam, że: panuje całkowita znieczulica... I to nawet nie w wielkich miastach, gdzie chowamy się za całkowitą anonimowością, ale i w małych środowiskach, gdzie wszyscy się znają. Sąsiad bije żonę? Zamknę okno. Ktoś próbuje skrzywdzić dzieci? Odwrócę głowę. Dobrze, że nie moje. Jak mam teraz swoim dzieciom wytłumaczyć to zdarzenie? Co im powiedzieć? Żeby pilnowały własnego nosa i nie reagowały, gdy komuś dzieje się krzywda? Nie! Chcę wychować je na dobrych, wrażliwych ludzi.
Na razie jedynym wytłumaczeniem, wymyślonym na potrzebę dzieci, było to, że pan był chory i nie wiedział co robi. Chyba niewiele się pomyliłem. A może to coś INNEGO napędzało tego damskiego boksera? Czas pokaże.