Jedziesz za szybko? Zapłacisz nawet 2 tys. zł. A razem z mandatem otrzymasz zdjęcie z jednego z tysiąca fotoradarów.
Poselski projekt tzw. ustawy fotoradarowej jest już Sejmie. Najszybciej nowe prawo może zacząć obowiązywać jesienią. Zgodnie z nim, podwojona zostanie liczba fotoradarów - do ponad 300 - a docelowo do tysiąca. Szacuje się, że na Lubelszczyźnie byłoby takich urządzeń 65 - dziś jest zaledwie pięć.
Idea działania systemu fotoradarów jest prosta: zdjęcie pędzącego samochodu trafi automatycznie do centralnego komputera, ten zidentyfikuje właściciela, wyliczy wysokość kary i wyśle zawiadomienie o mandacie. A te mają być bardzo wysokie.
Kierowca, który przekroczy dopuszczalną prędkość o 50 km w obszarze zabudowanym, zapłaci 1 tys. zł. Jeżeli okaże się recydywistą - 2 tysiące. Karane będzie nawet minimalne przekroczenie prędkości - o 5 km w obszarze zabudowanym i 10 km w niezabudowanym.
- To powinno ostudzić zapały szalejących kierowców - argumentuje lubelski poseł Wojciech Wilk z Platformy Obywatelskiej.
Kierowcy mają wątpliwości. - Są miejsca, w których nie ma ani jednego budynku, a ograniczenie wynosi 50 km/h. Aż się prosi, żeby jechać szybciej, bo nikomu to nie zagraża - przekonuje Marek Sikora z Lublina.
Ale policja pomysł popiera. - Główną przyczyną wypadków na naszych drogach jest zbyt duża prędkość. A najlepszym sposobem walki z drogowymi piratami jest właśnie elektroniczny pomiar - przekonuje Arkadiusz Kalita z lubelskiej drogówki.
Opozycja wybrzydza jednak na pomysł PO. - W czasie kampanii wyborczej Donald Tusk mówił, że Polską nie powinni rządzić ludzie, którzy nie budują autostrad, tylko stawiają fotoradary - wypomina Tomasz Dudziński z PiS. - Może zatem rządzący zbudowaliby jakieś drogi?