80-letnia Maria Szwarc ma żal do strażaków, że odmówili jej pomocy. Mimo jej próśb, nie usunęli wielkiej sosny, która podczas wichury runęła na jej dom.
W Puchaczowie huragan Cyryl narobił wiele szkód. Na najbardziej okazałej posesji należącej do Adama Niwińskiego, starosty łęczyńskiego, wichura zerwała kawał dachu. W naprawie pomogli strażacy. Dwie posesje dalej mieszka 80-letnia Maria Szwarc. Na jej parterowy dom zwaliła się stara sosna z sąsiedniej działki. Połamała eternit i zniszczyła elementy więźby dachowej.
- Straż była w tej okolicy już nocą. Rano poprosiłam strażaków, żeby usunęli drzewo z mojego domu - mówi pani Maria. - Na prywatnych nie usuwamy, usłyszałam. Nawet nie kiwnęli palcem.
Relacje Marii Szwarc potwierdza Janusz Brzoskowski. - Strażacy latali wokół domu starosty, a przy domu pani Szwarc nic nie robili. Odcięli tylko kawałek wierzchołka powalonej sosny, który leżał na ulicy i utrudniał ruch samochodów - mówi Janusz Brzoskowski, mieszkaniec w Puchaczowa.
Czara goryczy się przelała. Maria Szwarc napisała skargę do wojewody lubelskiego na pracę strażaków
W raporcie z akcji nie ma ani słowa o pani Szwarc. Ustaliliśmy, że przy posesji Szwarc stał wóz strażacki OSP Albertów. Służbę pełnił strażak-ochotnik Jerzy Choma. - Powiedziałem tej pani, że musi poczekać, bo strażacy likwidują zagrożenie na dachu. Poradziłem, żeby sprawę zgłosiła do dowódcy lub dzwoniła pod 998. Potem zapytała się, czy drzewo mogę usunąć "prywatnie”. Odpowiedziałem, że "prywatnie” nic nie robimy - wyjaśnia Jerzy Choma.
Dlaczego strażacy nie usnęli drzewa. Na to pytanie odpowiedzi poszuka Komenda Wojewódzka Straży Pożarnej w Lublinie. - Wiemy, że do wojewody lubelskiego wpłynęła skarga na interwencję strażaków w Puchaczowie. Jak tylko otrzymamy oficjalne pismo, sprawę wyjaśnimy - mówi Aneta Wożakowska - Kawska, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego PSP.