O pladze szczurów ostrzegają informacje umieszczone na placu zabaw na lubelskim Czechowie. Furtka zamknięta jest na kłódkę, a obiekt ogrodzony biało-czerwoną taśmą
– Najpierw był jeden. Potem wybiegł drugi i trzeci. Ludzie zaczęli nagrywać filmy i zaczęliśmy działać – mówi Mieczysław Zacz, kierownik administracji osiedla Lipińskiego w Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów. Tam właśnie plac zabaw przy ul. Radzyńskiej, otoczony jest biało-czerwoną taśmą, furtka zamknięta jest na kłódkę i wszędzie są porozwieszane karteczki z informacją, że to wszystko przez „plagę szczurów”.
– Są są, biegają wszędzie – opowiada pani Hanna. Siedzi na ławce koło placu zabaw, a jej wnuki bawią się na osiedlowej alejce. Na plac wejść nie mogą. – Na rowerkach jeżdżą – dodaje.
O szczurach na Czechowie stało się głośno kilka dni temu, gdy mieszkańcy zaczęli do mediów wysyłać filmy, na których widać, jak zwierzęta wychodzą z przylegającego do placu żywopłotu. Wbiegają na teren dla dzieci, chwilę tam są i uciekają. – Nie raz je widziałem – przyznaje pan Zbigniew. – Nory mają właśnie tu – wskazuje na żywopłot i zaznacza: – W blokach ich nie ma, może gdzieś w piwnicy, ale nie słyszałem, żeby ktoś o tym mówił.
Szczury stały się dla dzieci pewnego rodzaju atrakcją. Ustawiały się przy norkach i czekały na zwierzęta. – I się śmiały, jak widziały pomarańczowy ogon – dodaje pan Zbigniew.
Ale jest szansa, że szczury już się tu nie pobawią. Najpierw spółdzielnia zasypała nory, a potem wezwała na pomoc specjalistyczną firmę, która wysypała trutkę i ogrodziła teren. – Jest monitorowany 2-3 razy dziennie przez naszego pracownika. To jedyne miejsce, gdzie mamy taki problem – zapewnia kierownik Zacz. Zarówno on, jak i mieszkańcy, mówią, że szczury pojawiły się dopiero w tym roku, wcześniej ich nie było. – W ubiegłym roku mieliśmy tu problem z gołębiami. Wynikał z tego samego, co teraz ze szczurami. Część mieszkańców w tej okolicy wyrzuca resztki jedzenia – tłumaczy kierownik.
Zarówno pani Hanna, jak i pan Zbigniew – pół żartem, pół serio – mówią: – Jak były tu postawione domki dla kotów, to szczurów nie było, a jak domki zlikwidowali, to szczury przyszły.
Kierownik Zacz przyznaje, że kilka lat temu usunięto z tej okolicy dwa takie domki. – To była piękna idea, ale nie miał się tym kto zajmować. Zostały postawione na prośbę mieszkanek, „kociar”, które zobowiązały się do zajmowania się sprawą. Ale tego nie robiły – przypomina.
Jak długo plac zabaw będzie zamknięty? Tego na razie nie wiadomo. – Czekamy. I czekam też na faktury za odszczurzanie – kwituje kierownik.