Aż do sądu dotarł spór pomiędzy staromiejską restauracją Muuucho a miejskim przedsiębiorstwem, od którego restauracja wynajmowała lokal. Gastronomowie prosili je o obniżkę czynszu, jednak obie strony nie doszły do porozumienia. Zdaniem miejskiej spółki pobór wody w lokalu przeczy temu, że restauracja nie pracuje.
Spór dotyczy lokalu, w którym przez lata działała Czarcia Łapa. W 2008 r. przejął go nowy najemca, który wygrał przetarg LPGK, czyli Lubelskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, miejskiej spółki rozporządzającej lokalem. Nowy prowadzący początkowo zachował starą nazwę, a ostatnio serwował dania teksańskie i meksykańskie pod szyldem Muuucho. Teraz lokal jest zamknięty, a jego najemca (spółka One Lewak) wini za to LPGK.
Upadniemy przez miasto
– Przetrwamy dzięki subwencji rządowej, a upadniemy dzięki władzom tego miasta – pisze restauracja w oświadczeniu na portalu Facebook. Twierdzi, że nie dostała od LPGK pomocy, gdy z powodu epidemii była zamknięta, jak inne lokale karmiące na miejscu. Jeszcze przed ogłoszeniem epidemii spółka One Lewak zalegała z czynszem: za styczeń, luty i część marca. Po ogłoszeniu epidemii prosiła o rozłożenie zaległości i obniżkę czynszu za czas, gdy nie przyjmowała gości.
Prezes LPGK uzależnił ulgę od spłaty długu.
Raty i zabezpieczenie
– Uzależnianie możliwości skorzystania z pomocy LPGK od braku zaległości opierało się na prawnych rozwiązaniach przyjętych przez parlament – stwierdza w swoim oświadczeniu Grzegorz Siemiński, szef miejskiego przedsiębiorstwa. – LPGK zaproponowało spółce One Lewak zawarcie ugody rozkładającej wysoką kwotę długu na raty spłacane w terminie kilkunastu miesięcy.
Również w sprawie rat LPGK postawiło warunek: przedstawienie zabezpieczeń spłaty. – Proponowano m.in. zabezpieczenie bankowe czy ubezpieczeniowe, jednakże przedstawiciele One Lewak odrzucili propozycje – przekonuje prezes. Zwraca uwagę, że firma w przeszłości dwa razy zawierała ugody z LPGK i wtedy udzielała zabezpieczeń.
Sąd postanowił
– Czując, że jesteśmy oszukiwani i nie mając innych możliwości wpłynięcia na zmianę postawy prezesa Siemińskiego wobec nas, złożyliśmy pozew o obniżenie czynszu najmu – piszą na Facebooku prowadzący restaurację. – Sąd 15 lipca wydał postanowienie o zabezpieczeniu powództwa poprzez zakaz wypowiadania umowy najmu oraz ustalił nowe warunki płatności czynszu najmu.
Sąd postanowił, że do rozstrzygnięcia sporu czynsz naliczany restauracji ma zależeć od jej obrotów. – Zgodnie z tym postanowieniem wysokość czynszu za lokal wynajmowany przez One Lewak o powierzchni ok. 341 mkw. na Starym Mieście, w zabytkowej kamienicy, w centralnym miejscu i głównym szlaku komunikacyjnym, wynosi np. kwietniu 0,00 zł – podkreśla Siemiński i zapowiada, że LPGK zaskarży tę decyzję, bo „rażąco godzi” w interes spółki. Zwraca uwagę, że we wniosku do sądu One Lewak „zawarła żądanie ograniczenia czynszu do zera”.
Płynie czy cieknie
– Prezes Siemiński nie mogąc wypowiedzieć umowy najmu złożył nam na piśmie oświadczenie o odstąpieniu od umowy – piszą restauratorzy, zaś LPGK stwierdza w oświadczeniu, że One Lewak „nie chce wydać lokalu”.
– To nie jest prawdą, lokal jest gotowy do odbioru od czasu, gdy LPGK powiadomiło nas o odstąpieniu od umowy – mówi nam Filip Lewak. – Od tamtej pory nikt się do nas nie zgłosił, więc wystąpiliśmy wręcz z żądaniem odbioru.
– Fakt ciągłego poboru wody wskazuje na to, iż One Lewak tylko oficjalnie nie otwiera lokalu dla klientów, pomimo iż w pełni z niego korzysta – twierdzi tymczasem prezes Siemiński. – Spółka zużywa w lokalu wodę na poziomie wskazującym na regularne prowadzenie działalności gastronomicznej.
– Nie prowadzimy tu działalności, restauracja jest zamknięta od 14 marca. Od tamtej podjęliśmy krótką próbę otwarcia, lokal był czynny tylko przez dwa dni – mówi Lewak. Jak tłumaczy „ciągły pobór wody”, o którym wspomina prezes LPGK? – Czasami tam zaglądamy, wtedy pewnie myjemy ręce. Być może jest gdzieś jakiś wyciek, ale trudno nam to kontrolować, gdy nie używamy lokalu.