Ratusz chce wprowadzić droższe bilety okresowe komunikacji miejskiej dla osób, które nie rozliczają się z podatku PIT w Lublinie. Mają one także stracić prawo do tańszych abonamentów parkingowych typu „M”. Trudniej będzie im również o miejsce dla dziecka w upatrzonym miejskim żłobku, przedszkolu lub podstawówce
Jako pierwsi po kieszeni mogą oberwać kierowcy. Od kwietnia ograniczone ma być grono uprawnionych do tańszych abonamentów parkingowych typu „M”. Dziś przysługują one wszystkim mieszkańcom Strefy Płatnego Parkowania. Po zmianach mają przysługiwać tylko tym spośród nich, którzy udowodnią, że składając zeznanie podatkowe PIT podali Lublin jako miejsce zamieszkania. Każda taka osoba oznacza dla kasy miasta średnio 2300 zł dochodu rocznie.
– Ci, którzy nie płacą podatku w Lublinie, do czego mają absolutne prawo, muszą ponieść nieco wyższe koszty – tłumaczy prezydent Krzysztof Żuk, sięgając po taktykę kija i marchewki. – Mówimy „płać podatki u nas, to będziesz korzystał z tych samych preferencji, co inni”.
2300 chciało do Głuska
Kij może być dotkliwy głównie dla osób, które wyniosły się za Lublin, ale nadal korzystają z wygód życia w mieście. Takich osób najwięcej przybywa gminie Głusk, do której w latach 2010-18 wyniosło się 2300 mieszkańców miasta. – Oni pracują w Lublinie, a ich dzieci uczęszczają do naszych placówek oświatowych – dodaje Żuk.
Prezydent zapowiada także zmiany w rekrutacji do miejskich żłobków, przedszkoli i szkół podstawowych. Jeśli kandydatów będzie więcej niż miejsc w danej placówce, to pierwszeństwo będą mieć dzieci mieszkańców Lublina rozliczających się tu z podatku.
Gdzie Twój PIT?
Kolejna zmiana miałaby dotyczyć komunikacji miejskiej. Prezydent chce podnieść ceny biletów osobom, które nie rozliczają się z PIT w Lublinie. – Według wstępnych analiz będzie to dotyczyło tylko biletu okresowego – mówi Żuk. Zastrzega, że można się tego spodziewać dopiero w drugiej 2020 r., chociaż szczegóły (opracowywane na podstawie doświadczeń innych samorządów) powinny być znane jeszcze przed sylwestrem. – Zarząd Transportu Miejskiego został zobligowany, by przedstawić w grudniu propozycję takiej zmiany.
Wiele wskazuje na to, że Ratusz może się zdecydować na wprowadzenie czegoś na kształt karty miejskiej. Krzysztof Żuk pisał wczoraj na Facebooku o „Karcie Lubelaka”. Miałaby ona nie tylko poświadczać prawo do tańszych biletów (ceny dla „mieszkańców-podatników” mają pozostać bez zmian), ale też m.in. tańszych biletów na miejski basen, czy imprezy kulturalne.
Ubytki, ubytki
Prezydent wprost przyznaje, że gra toczy się o pieniądze dla kasy miasta, dla której udział w podatku PIT jest największym źródłem dochodów. Co czwarta złotówka pochodzi właśnie stąd. Tym większym zmartwieniem są dla samorządu ostatnie zmiany w systemie podatkowym wprowadzane przez państwo. – Skutkują ubytkiem 65 mln zł w skali roku – mówi Irena Szumlak, skarbnik miasta. Finansowa luka może się pogłębić o kolejnych 20 mln zł wskutek proponowanych zmian w systemie emerytalnym oraz zasadach rozliczania składek. Nie pomaga też wspomniany odpływ mieszkańców, których (według danych GUS) w latach 2010-18 ubyło prawie 10 tys.
Samorządowcy skarżą się też na rosnące koszty działania miasta wynikające ze wzrostu wynagrodzeń oraz drożyzny na rynku robót i materiałów budowlanych. Skarbniczka zwraca uwagę na rokroczny rozdźwięk między kwotą, którą państwo powinno przekazywać miastu na utrzymanie szkół, a kwotą, którą faktycznie przekazuje. W tym roku różnica ma wynosić 160 mln zł. Brakujące pieniądze dokłada samorząd.
Budżet 2020
Krzysztof Żuk zapowiedział wczoraj, że w związku ze spodziewanym zmniejszeniem dochodów będzie zmuszony w większym stopniu posiłkować się kredytem, a część inwestycji „ulokuje na liście rezerwowej”. Co konkretnie trafi do poczekalni? Odpowiedź mamy poznać już jutro, bo na ten dzień prezydent zapowiedział ogłoszenie projektu budżetu Lublina na rok 2020.