Najpierw swoje pismo zaczął wydawać Urząd Miasta, teraz za media bierze się Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Zapewnia, że jego kwartalnik przynosi zysk, inaczej niż biuletyn urzędników z Ratusza.
– Tradycje gazet sportowych w Lublinie są dosyć długie. Były wydawane w różnej formie, pod różnymi tytułami, a teraz w Lublinie nie ma takiej gazety. Postanowiliśmy to zmienić – wyjaśnia Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
MOSiR to miejska spółka, która zarządza flagowymi obiektami sportowymi, jak choćby Aqua Lublin i Arena Lublin, ale pod opieką ma również te mniej okazałe, jak stadion przy Kresowej. Teraz wkroczyła na rynek mediów, a jej rzecznik jest zarazem naczelnym „Areny”. Tak nazywa się kwartalnik, który ma być rozdawany bezpłatnie m.in. w obiektach MOSiR i biurach Urzędu Miasta.
– Nakład wynosi tysiąc egzemplarzy. Gazeta jest w całości redagowana, pisana i składana przez pracowników spółki – wyjaśnia rzecznik-naczelny. – Postanowiliśmy dać mieszkańcom szerszą informację o tym, co się dzieje na naszych obiektach sportowych. Gazeta ma też służyć promocji tych obiektów i naszej oferty dla mieszkańców.
– W gazecie będzie się pojawiało wszystko to, co dzieje się na naszych obiektach, będą gwiazdy lubelskiego sportu, wywiady, sylwetki, wspomnienia i poradniki, które będziemy tworzyli razem z ekspertami – wylicza Bednarczyk. – Mamy też stałych felietonistów: Marcina Wójcika z kabaretu Ani Mru Mru oraz Tomasza Jasinę z TVP.
Nakład „Areny” wypada blado przy 120 tys. egzemplarzy pisma, które zaczął wydawać Urząd Miasta. Również tam do pisania zasiedli sami pracownicy, którzy chwalą efekty pracy prezydenta i jego podwładnych. Tłumaczą, że chodzi im o dotarcie z informacjami do starszych mieszkańców, którzy mogą się gubić w cyfrowym świecie mediów społecznościowych.
Ratuszowe pismo, jak zapowiada urząd, ma się ukazywać raz na miesiąc. Koszt przygotowania jednego wydania, wraz z drukiem i kolportażem do skrzynek na listy (i nie tylko) to według Ratusza 20 tys. zł. Ile kosztuje gazetka MOSiR? Tego spółka nie zdradza, ale zapewnia, że do pisma nie dokłada.
– Pierwszy numer okazał się sukcesem finansowym, wyszliśmy na plus, spółka z miejskich pieniędzy nie dołożyła ani grosza. Wpływy z reklam o 25 proc. przewyższyły koszty – zapewnia Bednarczyk. O ile w gazecie MOSiR są reklamy, o tyle miejski „Lublin.eu” utrzymuje się tylko z budżetu miasta, czyli z kieszeni podatnika.