(Jacek Świerc
5-letni Karolek jest sparaliżowany. Jego mama chce więc zamienić mieszkanie komunalne na drugim piętrze na parter. Ale do tego urzędnicy potrzebują zgody jej męża. Problem w tym, że ten wyjechał za granicę i nie utrzymuje kontaktu z rodziną.
– Aby wyjść na spacer, codziennie muszę go znosić z drugiego piętra. Mój synek waży 25 kilogramów, a wózek kolejne 30 – mówi Ewa Pawłowska, mama Karolka.
Kobieta chciałaby zamienić mieszkanie, które ma od miasta. Tak, by mieszkać na parterze. I nie chodzi tylko o dźwiganie ciężkiego wózka, ale i o bezpieczeństwo. – Kiedy wychodziłam na spacer, poślizgnęłam się z wózkiem na schodach. Na szczęście, sąsiad zdążył nas złapać – wspomina mama chłopca. – Wtedy złożyłam wniosek o zamianę mieszkania. Było to pod koniec kwietnia.
– Można zamienić mieszkanie na niższe piętro z uwagi na stan zdrowia – potwierdza Ewa Lipińska, dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych w lubelskim magistracie.
Ale w tym wypadku okazało się to niemożliwe. Lokal przydzielono bowiem pani Ewie i jej mężowi. Teraz na zamianę jest potrzebna też jego zgoda.
Mężczyzna dwa lata temu wyjechał do Anglii. Od tamtej pory nie interesuje się rodziną. – W ogóle się ze mną nie kontaktuje. Napisałam mu SMS-a, żeby przysłał zgodę. Nie odpowiedział. Wtedy jego telefon jeszcze działał. Teraz słyszę, że nie ma takiego numeru. Rodzina męża też nie ma z nim kontaktu – tłumaczy Pawłowska.
Mama Karolka napisała więc kolejne pismo do urzędu. Tym razem z prośbą, by nie czekać na zgodę męża, której może nigdy nie być.
– Wniosek o wymeldowanie męża pani Pawłowskiej wpłynął do nas 8 czerwca – potwierdza Andrzej Szerlak, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych UM. – Urząd już wystąpił do sądu o wyznaczenie kuratora, który będzie reprezentował mężczyznę. Sprawa w sądzie odbędzie się 15 września. W ciągu miesiąca od wyroku sprawa wymeldowania pewnie się zakończy – zapewnia Szerlak.
Urzędnicy dają też nadzieję na szybsze rozwiązanie problemu. – Będę w tej sprawie rozmawiał z dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych – zapowiada Szerlak.
– Dlaczego urzędnicy nie dali mi wcześniej cienia nadziei? Mówili, że to może potrwać rok, półtora – dziwi się mama chłopca.
Do sprawy wrócimy.