80-letni Jan Lipcewicz został skazany na grzywnę za złamanie Ustawy o ochronie roślin. Tymczasem według ekspertów opryskiwanie sadu przeprowadził zgodnie z prawem.
Sąsiad ma jednak inne zdanie. Boi się, że zabiegi chemiczne odbiją się na zdrowiu jego rodziny.
– Mamy małe dziecko i nie mogliśmy wyjść przed dom, bo sąsiad – jak policzyłem – aż 37 razy w sezonie stosuje opryski – tłumaczy Marek Barczak. – Nie zgodził się na polubowne załatwienie sporu, więc zacząłem dochodzić swoich praw.
W maju 2009 roku Barczak poszedł na policję. W sadzie pojawił się funkcjonariusz z Jastkowa. – Nie stwierdził żadnych uchybień – mówi Lipcewicz. Za kilka dni pojawił się kolejny policjant, tym razem z Lublina. Ten także nic nie stwierdził.
– Ale w sierpniu przyjechał trzeci, tym razem z komisariatu w Niemcach. – Powiedział, że przysłał go komendant i od razu chciał mi wlepić 100 złotych mandatu. Nie przyjąłem i sprawa trafiła do sądu grodzkiego w Łęcznej – dodaje Lipcewicz.
– Policjanci z Niemiec, po przeprowadzeniu czynności wyjaśniających i zebraniu stosownej dokumentacji, skierowali wniosek do sądu, który rozpatrzył sprawę oprysków – mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.
W międzyczasie, na wniosek Barczaka, dwukrotnie rozpatrywała kwestię Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Lublinie.
– Skontrolowaliśmy sad w maju i we wrześniu. Inspektorzy nie stwierdzili żadnych uchybień. W chwili oprysków wiatr nie przekraczał 3 metrów na sekundę, co sprawdziliśmy w stacji meteo w Radawcu, a więc warunki do zabiegu były zgodne z prawem – mówi Radosław Kuźniar z inspekcji.
Odmiennego zdania był sąd w Łęcznej, który w październiku ub.r. dopatrzył się wykroczenia Lipcewicza.
– Otrzymałem pismo z sądu w Łęcznej, że mam zapłacić 100 zł mandatu i w sumie 80 zł kosztów – pokazuje wyrok sadownik.
– Sprawa była rozpatrywana ze względu na złamanie przepisów Ustawy o ochronie roślin, pod kątem niewłaściwego użycia oprysków – mówi Artur Ozimek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie. – Sprawa trwa, bo Jan Lipcewicz odwołał się od orzeczenia – dodaje.
Sadownicy są zszokowani postępowaniem wymiaru sprawiedliwości. – Jak można karać człowieka za czynności, które musi wykonać. To chore. Pierwszy raz słyszę o takim przypadku – mówi Tadeusz Krasiński, szef Koła Sadowników RP w Urzędowie.