Sąd wypuścił z aresztu adwokata oskarżonego o usiłowanie zabójstwa żony. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, prosił o to nie tylko obrońca Bartosza W., ale także małżonka oskarżonego
Bartosz W. to znany chełmski adwokat. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie występuje jednak w roli oskarżonego. Śledczy zarzucają mu, że próbował zabić swoją żonę. Znęcał się nad kobietą, pobił ją, po czym rzucił się na nią z nożem. Ze względu na okoliczności sprawy, proces Bartosza W. toczy się za zamkniętymi drzwiami. W poniedziałek zeznawała jego żona. Na czas przesłuchania 34-letniego mecenasa wyprowadzono z sali.
Obrońca Bartosza W. złożył później wniosek o uchylenie aresztu wobec swojego klienta. Jak ustaliliśmy, motywował to m.in. tym, że większość dowodów w sprawie już przeprowadzono. Wniosek obrony miała poprzeć również sama pokrzywdzona. Jej argumenty okazały się na tyle przekonujące, że Bartosz W. mógł wyjść na wolność.
– Sąd uznał, że dalsze stosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania nie jest już konieczne – tłumaczy sędzia Dariusz Abramowicz, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Bartosz W. opuścił już areszt i wrócił do domu. Nie wiadomo jednak, jak długo pozostanie na wolności. Podczas poniedziałkowej rozprawy prokurator nie zgadzał się bowiem na wypuszczenie go z aresztu.
– Przygotujemy zażalenie w tej sprawie. Wcześniej musimy jednak zapoznać się z uzasadnieniem decyzji sądu – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Uchylenie aresztu oznacza, że zdaniem sądu Bartosz W. nie jest groźny dla swojej żony i nie powinien jej ponownie zaatakować.
Młody prawnik odpowiada za wyjątkowo brutalną napaść. Doszło do niej w lipcu ubiegłego roku. Bartosz W. przeczytał wówczas wiadomości w telefonie małżonki. Tak dowiedział się, że jego żona, pracownica prokuratury, ma romans z kolegą z pracy. Związek miał trwać od blisko dwóch lat. Z ustaleń śledczych wynika, że wpadł wówczas w szał i pobił kobietę.
Po awanturze żona obiecała, że zakończy romans. Bartosz W. nie mógł jednak pogodzić się ze zdradą. Kilka dni po pierwszej kłótni ponownie zaatakował żonę. Z akt sprawy wynika, że był wtedy pod wpływem alkoholu i narkotyków. Feralnego wieczoru małżonkowie byli w domu sami. Dziecko zabrali wcześniej dziadkowie.
Bartosz W. wypominał żonie romans, kłócił się z nią, a wreszcie rzucił się na kobietę z pięściami. Miał ją również bić kijem. Później sięgnął po dwa noże myśliwskie. Groził żonie, że ją oszpeci. Wreszcie dźgnął kobietę. Zadał jej dwa mocne ciosy w korpus.
Pobita i zakrwawiona kobieta zdołała wybiec z domu. Schowała się w aptece całodobowej przy ul. Wołyńskiej. Powiedziała, że napadł ją mąż. Farmaceutka wezwała pogotowie i policjantów. Ranna kobieta przeszła operację, która uratowała jej życie.
Mundurowi zatrzymali Bartosza W. w jego domu. Był pijany i zakrwawiony. Oprócz wieloletniego wyroku grozi mu wyrzucenie z zawodu.