Lokatorkę zajmującą miejskie mieszkanie Ratusz nakłonił do zamiany lokalu. Obiecał, że nowy będzie mogła wykupić. Nic z tego. Tymczasem mieszkanie, które zwolniła, jeden z urzędników przyznał… swojej byłej podwładnej.
W lutym 2006 r. oboje dostali zaproszenia do ówczesnego Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami (obecnie Wydział Gospodarowania Mieniem). Lokatorka, która już wcześniej zapowiadała, że chce odkupić od miasta zajmowany przez siebie lokal usłyszała, że nie jest to możliwe i dostała propozycję zamiany mieszkania. Miała przenieść się na ul. Lubartowską.
– Poinformowano mnie, że będę mogła je wykupić – mówiła kontrolerom badającym sprawę. Kobieta przystała na propozycję. Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora ówczesnego WGiGN, polecił spółce administrującej kamienicą przy Lubartowskiej zawrzeć z nią umowę najmu. Zdaniem kontrolerów, nie miał prawa, bo takimi sprawami zajmowała się inna komórka urzędu.
Tymczasem o najem lokalu przy Chopina wystąpiła była pracownica WGiGN (w protokole kontroli wymieniana jako K.S.). Umowa najmu została z nią zawarta 1 sierpnia 2006 r. przez prywatnych współwłaścicieli kamienicy i miasto. W imieniu samorządu umowę podpisał dyr. Bielawski. W Ratuszu był wcześniej przełożonym K.S. Co ciekawe, kobieta nie widniała nawet w kolejce oczekujących na mieszkanie od miasta. A czeka się latami.
Tu kontrolerzy zauważają, że Bielawski nie był uprawniony do przydzielania mieszkań. Dlaczego dyrektor dał lokal byłej podwładnej? Kontrolerom wyjaśniał, że znalazła się w trudnej sytuacji. Mimo to K.S. do chwili kontroli, czyli przez 3,5 roku, nie wprowadziła się na Chopina.
Na lodzie została za to kobieta, która przeniosła się na Lubartowską, bo nie może wykupić mieszkania. Miasto konsekwentnie jej odmawia, a powód jest ciągle ten sam: jej umowa najmu została zawarta z naruszeniem przepisów.
– Mam żal do urzędników, że tak bardzo namawiali mnie na zamianę mieszkania – zeznaje po latach. Wadliwość umowy uniemożliwia też wykup mieszkania przy Chopina byłej pracownicy magistratu, która wystąpiła o to do miasta.
Protokół z kontroli jest już gotowy, na podpis prezydenta czeka końcowe wystąpienie. I to od jego decyzji zależy, czy sprawa trafi do prokuratury. – Będziemy to sugerować – przyznaje Paweł Ząbek z Wydziału Audytu i Kontroli.
– Złożyłem wyjaśnienia i więcej nie będę się do tego odnosił – mówi Mirosław Bielawski, obecnie z-ca dyr. Wydziału Gospodarowania Mieniem. W protokole stwierdza, że mógł podejmować sporne decyzje jako osoba zajmująca się zarządzaniem majątkiem miasta.