Ukrainka, szukająca pracy w Lublinie, w prasie znalazła ogłoszenie o zatrudnieniu w agencji Nana. Dowiedziała się, że ma zostać prostytutką. Ochroniarz woził ją do klientów. Za godzinę dostawała 50 zł. Resztę - 70 zł - zabierał właściciel agencji. Po tygodniu kobieta zrezygnowała z zajęcia. Sprawa trafiła do sądu, a właściciel agencji został skazany. Ale dalej bez przeszkód może prowadzić działalność.
- Ani razu sądy nie orzekły zakazu prowadzenia działalności gospodarczej dla agencji towarzyskiej, choć mają do tego prawo - podkreśla Kazimierz H., który zebrał wyroki i przesłał do Urzędu Miejskiego w Lublinie. Mieszkaniec Lublina jest świadkiem na ostatniej sprawie karnej Zbigniewa S.
Ratusz odmówił wykreślenia z ewidencji gospodarczej wpisu pozwalającego sutenerowi prowadzić działalność gospodarczą.
- Nie mamy takich uprawnień i nic praktycznie nie możemy w tej sprawie zrobić. Wykreślenie z ewidencji gospodarczej może nastąpić tylko na podstawie prawomocnego wyroku sądu lub na wniosek samego przedsiębiorcy - tłumaczy Andrzej Michalik, kierownik referatu ewidencji gospodarczej przedsiębiorców Wydziału Spraw Administracyjnych UM w Lublinie.
Urzędnicy w odpowiedzi na wniosek Kazimierza H. stwierdzili, że wykreślić z ewidencji można też za prowadzenie działalności gospodarczej nie objętej przepisami ustawy. Mieszkaniec Lublina przekonuje, że czerpanie korzyści z prostytucji nie jest w Polce legalną działalnością gospodarczą. Miasto przekazało jednak sprawę do prokuratury. - Teraz pozostaje mam tylko czekać - dodaje Michalik.
Urzędnicy UM dziwią się, że mimo orzeczenia znacznej szkodliwości społecznej czynu sąd nie zakazał działalności agencji. Tymczasem według sądu wymierzona w tej sprawie kara (3 tys. zł - red.) jest tak dotkliwa finansowo, że uzmysłowi Zbigniewowi S., że bycie sutenerem nie jest opłacalne. Sąd zwolnił go z płacenia kosztów sądowych.