W autobusie linii 4 należącym do MPK wybuchł pożar. Kierowca w porę zauważył problemy z pojazdem i poprosił pasażerów o jego opuszczenie.
We wtorek tuż po godzinie 9 kierowca autobusu linii 4 odjechał z przystanku na ulicy Poligonowej. Jego celem był końcowy na giełdzie w Elizówce. Dziś ta trasa okazała się zbyt długa dla 14-letniego jelcza m121m.
– Dziwny zapach pojawił się wewnątrz pojazdu już na al. Spółdzielczości Pracy – relacjonuje nasz Czytelnik Dariusz Semeniuk. Około godziny 10 na przystanku przy skrzyżowaniu z ulicą Dożynkową kierowca wysiadł, aby sprawdzić, co się dzieje.
– Poprosił pasażerów o opuszczenie autobusu – dodaje Semeniuk. Po otwarciu klapy, kierowca zauważył płomienie. Złapał za gaśnicę i próbował ugasić pożar. Do akcji włączył się jedna z przejeżdżających osób.
- Autobusem podróżowało 10 osób. Kierowca w porę zorientował się, co się dzieje i dzięki jego szybkiej reakcji, nikomu nic się nie stało – wyjaśnia Weronika Opasiak, rzeczniczka MPK w Lublinie. Jak dodaje, podobna sytuacja nie wydarzyła się jeszcze w Lublinie.
Okazało się, że pożar wybuchł w komorze silnika. Kierowcom nie udało się go ugasić i płomienie objęły tył pojazdu. Dopiero strażacy ugasili ogień.
Jak podkreśla rzecznika MPK, autobus wyjechał na trasę sprawny. Jak dodają strażacy, prawdopodobnie doszło do samozapłonu. Jest za wcześnie, aby mówić o dokładnych przyczynach i wysokościach strat. MPK powoła specjalną komisję, która wyjaśni dlaczego doszło do pożaru.
Spośród 244 autobusów, aktualnie po Lublinie jeździ około 30 procent starych pojazdów. Nowsze są wyposażone w automatyczne systemy gaśnicze, które wykrywają i gaszą wszelkie płomienie.
Jelcz m121m produkowany był od 1995 roku do 2004. Był pierwszym autobusem tej firmy z niską podłogą i dostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych. Aktualnie w Lublinie jeździ 37 takich autobusów.