Choć prezes spółki wycofał się z kontrowersyjnych planów restrukturyzacji, to pracownicy nie są zadowoleni i zbierają podpisy pod petycją do prezydenta Lublina o odwołanie prezesa. Strajk wisi w powietrzu.
– Prezes oświadczył, że zawiesza pismo z listopada w sprawie restrukturyzacji – mówi Krzysztof Dąbrowski, prezes NSZZ „Solidarność” MPK. – A to oznacza, że sprawa może wrócić w każdej chwili.
Niezadowoleni byli także nie zrzeszeni w związkach pracownicy. – Dzisiaj prezes się wycofuje, a jutro znowu wprowadzi nowy pomysł – denerwował się jeden z pracowników. – Jak długo jeszcze będzie nas męczył?
Członkowie załogi na gorąco wystosowali do prezydenta Lublina wniosek o odwołanie prezesa i zarządu. Pod petycją podpisało się ok. 300 pracowników MPK. Zapowiadają, że podpisów będzie więcej.
– Żyjemy w stresie, nie wiemy, czy następnego dnia nie zostaniemy zwolnieni. Nie widzimy żadnej szansy na współpracę – argumentowali kierowcy. – Jeśli to nie da efektów, nie ma innego wyjścia niż strajk.
Krytyka władz spółki nie ograniczała się tylko do kwestii restrukturyzacji. Pracownicy MPK zarzucali prezesowi doprowadzenie spółki do złej kondycji finansowej, krytykowali także brak biletów sieciowych i nakaz wsiadania tylko przednimi drzwiami. – To głupota! – mówił jeden z kierowców. – Przez takie decyzje wozimy powietrze.
Prezes MPK był zdziwiony reakcją załogi. – Pracownicy tak się odwdzięczają za to, że wycofałem się z restrukturyzacji spółki – komentuje Jacek Miłosz, prezes MPK.
To już kolejna tura rozmów. W poniedziałek spotkanie związkowców z prezesem zakończyło się interwencją policji. Wezwał ją prezes MPK uznając, że związkowcy zachowywali się w wyzywający sposób.
Co na to Ratusz? – Za wcześnie na komentarz – mówi Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta. – Docierają do nas sprzeczne informacje. Dopóki nie otrzymamy petycji, nie zajmiemy stanowiska.
Rozmowa z Jackiem Miłoszem, prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Lublinie
– Żyjemy w kraju demokratycznym i każdy może złożyć wniosek o odwołanie mnie. Pozostaje tylko kwestia celu i skuteczności zbierania podpisów pod takim wnioskiem. Jeśli to ma być forma zapłaty za to, że wycofałem się z restrukturyzacji firmy, to nie mam już więcej złudzeń: nie opłaca się mieć dobrego serca. Straty spółki wynoszą ponad połowę jej kapitału. Byłem zmuszony do obniżenia kosztów i restrukturyzacji. Ostatnim elementem miło być wydzielenie Zakładów Naprawczych. To już trzeci rok restrukturyzacji. Pozostała część firmy już została zrestrukturyzowana. Tak duże zadanie zostawiłem na koniec.
• Jak pan sobie wyobraża dalsze funkcjonowanie spółki, która jest wewnętrznie skłócona?
– Nie ma jednomyślności wśród związków zawodowych. Wielu osobom zależy na tym, żeby doprowadzić do upadku firmy. Wygląda to tak, jakby media i niektóre urzędy zmówiły się przeciw MPK, wmawiając ludziom, że gorzej już być nie może. To nieporozumienie.
• Z pańskich decyzji niezadowoleni są pasażerowie i pracownicy spółki. Chyba więc nie jest to zmowa mediów i urzędów?
– Kiedy przyszedłem do MPK, pracowało w nim ok. 600 kierowców. Po dwóch latach zatrudnienie wynosi ponad 700 osób. Firma stoi na kierowcach, tak jak kopalnia na górnikach. Bilety jednorazowe w Lublinie są najtańsze w kraju. Prawie 60 proc. naszych pasażerów jest zadowolonych. To nie pasażer musi się dostosować do nas, ale my do niego. Warto też zaznaczyć, że ceny biletów nie były zmieniane przez pięć lat! Proszę mi wskazać inną firmę, która przez pięć lat nie podniosła cen swoich usług.
• Ceny biletów są niższe, ale nie ma sieciówek. Czy to się zmieni?
– Sieciówki zostaną wprowadzone, ale nie teraz. W tej chwili nie możemy sobie na to pozwolić. Tym bardziej że do kasy MPK nie wpłynęły pieniądze z budżetu państwa na zniżki ustawowe. A ta suma od 1997 roku urosła do 54 mln zł.
• Czy projekt pełnomocnika prezydenta zakładający zmniejszenie roli MPK gwarantuje uzdrowienie sytuacji?
– Ma swoje wady i zalety. Jednak dotąd szczegółowo nie zapoznałem się z nim, więc nie będę dokonywał oceny.Rozmawiał Tomasz Kolasa