Dlaczego lubelscy urzędnicy nie pozwolili mi sprzedawać alkoholu w restauracji, a ktoś inny – w tym samym miejscu – może to robić? – pyta oburzony restaurator, który chciał wydzierżawić dawną Karczmę Słupską. Ale właśnie z powodu alkoholu zrezygnował.
Działająca wiele lat przy Al. Racławickich restauracja była znana z dancingów i wyrobów garmażeryjnych. Właściciele zdecydowali jednak w ub. roku o jej zamknięciu. Zarząd Nieruchomości Komunalnych (który zarządza lokalem przy Al. Racławickich) ogłosił przetarg na nowego dzierżawcę. Wygrała firma Seven, która latem uruchomiła tam restaurację pod nazwą Słupska (już bez słowa "Karczma”).
Pan Michał z przetargu się wycofał. Dlaczego? – Zgłosiliśmy się do Urzędu Miasta, aby uzyskać informacje dotyczące otwarcia tam lokalu i otrzymania koncesji na alkohol – tłumaczy. – Podczas rozmowy okazało się, że koncesja nie może być wydana ze względu na bliskie sąsiedztwo z kościołem i szkołami. O całej sprawie zapomniałbym, gdyby nie wizyta znajomych w obecnym lokalu, mieszczącym się w miejscu dawnej Karczmy Słupskiej. Z ich relacji wiem, że w tym lokalu bez problemu można dostać alkohol! – oburza się restaurator.
Sprawdziliśmy. W nowej Słupskiej rzeczywiście można kupić piwo, wino i mocniejsze alkohole.
– Dlaczego urzędnik jednemu przedsiębiorcy mówił, że koncesji nie otrzyma, a zupełnie ktoś inny taką koncesję otrzymywał i w pełni legalnie sprzedaje alkohol? A może jest to jakaś specjalna polityka urzędów w Lublinie, które mają być "przyjazne” przedsiębiorcom? Dlaczego wprowadzono mnie w błąd – pyta pan Michał.
– To niemożliwe, żeby ktoś z urzędników udzielił takiej odpowiedzi – zapewnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik lubelskiego Urzędu Miasta. I tłumaczy, że decyzję o wydaniu koncesji na sprzedaż alkoholu poprzedza wiele kroków.
– Urząd sprawdza, czy zainteresowany przedsiębiorca spełnia formalne warunki konieczne do otrzymania koncesji. Potem niezbędna jest zgoda zarządcy budynku, w którym mieści się lokal (w tym wypadku wspólnoty mieszkaniowej bloku przy Al. Racławickich – red.). A ostateczna decyzja jest podejmowana dopiero po opinii Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, która opiera się na ustawie (ta określa odległości od kościołów i szkół – red.) i woli mieszkańców – wylicza Mieczkowska-Czerniak. – Dlatego nikt z pracowników urzędu nie mógł z góry zawyrokować, czy ten przedsiębiorca otrzyma czy nie otrzyma koncesji.
Ten mógł się za to zasugerować zapisem w specyfikacji przetargu na dzierżawę lokalu. O tym, że będzie tam można otworzyć restaurację, ale bez alkoholu. Zapis pojawił się dlatego, że koncesja jest przyznawana właścicielowi lokalu, a nie lokalowi jako takiemu. A w trakcie przetargu nie było gwarancji, że najemca taką zgodę dostanie.
– ZNK nie wydaje koncesji i nie dysponował koncesją na sprzedaż alkoholu w tym lokalu w trakcie postępowania przetargowego – mówi Artur Cichoń, rzecznik ZNK. – Zwycięzca przetargu uzyskał ją po otrzymaniu zgody wspólnoty mieszkaniowej budynku przy Al. Racławickich 22.