Nad świdnickim lotniskiem krążą śmigłowce. Mrużymy oczy szukając maszyn. Są coraz bliżej. Żółty malutki SW-4 i wielki biało-czerwony Sokół lądują na stojankach prawie równocześnie. Wysiadają z nich piloci w polskich i angielskich mundurach.
- Poznaliśmy śmigłowce, z którymi jeszcze nie mieliśmy do czynienia - mówią angielscy piloci. - Świdnickie maszyny mają wiele zalet. Okazało się, że ich parametry nie odbiegają od tych, jakie znamy z opisów. Oceniamy je dobrze.
Świdniccy goście na co dzień latają w królewskich formacjach lotniczych Wielkiej Brytanii, testują przed dopuszczeniem do lotów zarówno cywilne jak i wojskowe śmigłowce. Uczą lotników z całego świata. Jako piloci doświadczalni są najbardziej wtajemniczeni w arkana teoretycznej i praktycznej wiedzy lotniczej, potrafią ocenić jakość i zachowanie się każdego śmigłowca. W ciągu roku testują ich około 20. Wychwytują więc nawet najmniejsze, trudno zauważalne dla zwykłego pilota drgania, bez problemu oceniają siłę dźwigni i różnice konstrukcyjne.
W maju poznawali maszyny od strony teoretycznej, na podstawie instrukcji i rozmów z konstruktorami oraz pilotami. Praktyka dowodzi jednak, że żadna z tych metod nie da lotnikowi tyle, co kwadrans spędzony za sterami. Teraz wykonywali półgodzinne loty dwoma śmigłowcami: wytwarzanym już od ponad 20 lat 6,4-tonowym Sokołem i niespełna dwutonowym, dopiero wchodzącym do seryjnej produkcji, SW-4.
- Bardzo zależy nam na opinii angielskich pilotów - mówi Jan Mazur, rzecznik PZL Świdnik. - Reprezentują najbardziej liczącą się szkołę na świecie. Z ich zdaniem będą się liczyć potencjalni nabywcy naszych śmigłowców. W tym roku sprzedaliśmy tylko dwa Sokoły: do Rosji i Portugalii. W przyszłym liczymy na większe zainteresowanie kontrahentów, szczególnie nowym SW-4.
Mark Macleod, który latał śmigłowcem SW-4 wydał mu pozytywną ocenę, chociaż wytknął kilka drobnych mankamentów. Zdaje sobie jednak sprawę, że sprzęt jest jeszcze udoskonalany i zanim trafi do masowej produkcji będzie działał bez zastrzeżeń. To "małe dziecko” (litlle child), jak się o SW-4 żartobliwie wyraził, kupiłby z przyjemnością dla siebie. Szkopuł w tym, że go na taki wydatek nie stać.
Mark Macleod - podpułkownik brytyjskiego lotnictwa
Spodobał mu się zwłaszcza Sokół, bo jest stateczny, cichy i łatwy w pilotażu.
x Gdyby miał szklany kokpit, taki z ciekłokrystalicznymi wskaźnikami, mógłby być wykorzystany w armii do prac poszukiwawczo-ratowniczych - twierdzi angielski pilot. •
Waldemar Jaworski - instruktor, pilot doświadczalny w PZL Świdniku.
Sam zna ten śmigłowiec jak mało kto. Kręcił niemal akrobacyjne figury, by zaprezentować jego możliwości przed światową publicznością na targach lotniczych w Paryżu i Londynie, gasił pożary w Hiszpanii, zwalczał hiacynty nad Nilem i opryskiwał bawełniane pola w Egipcie.