Szefowa byłej dyrektor Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych nie wie, że przeciw jej podwładnej toczy się postępowanie o naruszenie dyscypliny finansowej
Przyczyną wszczęcia postępowania przeciw K. Radeckiej były wyniki kontroli Urzędu Kontroli Skarbowej w LRKCh. UKS stwierdził naruszenie dyscypliny finansowej w latach 1999-2000, kiedy LRKCh rządziła Krystyna Radecka. Niezgodnie z zasadami wydano co najmniej kilkanaście milionów złotych. Sprawą zajęła się komisja orzekająca w sprawach o naruszenie dyscypliny działająca przy Kancelarii Premiera.
Jeżeli okaże się, że Radecka była winna, może zostać ukarana nawet zakazem zajmowania stanowisk publicznych. Zastrzeżenia do niej miała też NIK. Uznała, że pani dyrektor w 2000 r. przekroczyła fundusz wynagrodzeń o 532 tys. zł z powodu nieuzasadnionych przyjęć do pracy i wysokich premii dla zarządu.
Bezpośrednio zainteresowana ma się dobrze. Dziennik ustalił, że jest teraz zastępcą dyr. ds. administracji w Biurze Rozliczeń Międzynarodowych w Warszawie, które podlega ministrowi zdrowia. Na stanowisko powołał ją ówczesny dyrektor główny BRM. Dziennikowi nie udało się z nią porozmawiać - jest na zwolnieniu. Jej szefowa Elżbieta Saniewska powiedziała, że Radecka pracuje w BRM od sierpnia 2001 r. i zarabia 3,5 tys. zł. - Nie wiem o postępowaniu przeciw mojej zastępczyni - stwierdziła.
Jednak prawo nie zabrania K. Radeckiej piastowania publicznego stanowiska w czasie, gdy komisja wyjaśnia sprawę.
O wiele gorzej od Radeckiej ma się jej była firma, której ministerstwo zdrowia obcięło tegoroczne przychody o 35 mln zł. Skutkiem cięcia może być dalsze okrajanie pieniędzy dla szpitali. Skoro nie ma środków dla wszystkich, trzeba wybrać i dać najlepszym. Problem w tym, że samorządy, które odpowiadają za restrukturyzację, boją się radykalnych decyzji i likwidacji nierentownych szpitali. A tych wśród 42 na terenie województwa (wszystkie zadłużone po uszy) znalazłoby się sporo, zwłaszcza w powiatach. - Trudno dzielić pieniądze kasie chorych, ale samorządowi trudno zamknąć szpital - twierdzi Edward Hunek, marszałek województwa. - Spośród nam podległych żaden nie nadaje się do likwidacji. Są potrzebne.